A ja mam wrażenie, że znalezienie odpowiedniego dla siebie Mastera graniczy z cudem. Może jestem zbyt wymagająca . Ale coraz mniej wierzę w takie wyidealizowane opowieści, jak ta na początku tego wątku. Są pisane pod wpływem podniecenia, amoku seksualnego i czego tam jeszcze. A potem przychodzi załamanie i spada się na dno. Też tak kiedyś pisałam, bo samo pisanie o tym podnieca i wprawia w stan euforii, jest jak narkotyk. Może lepiej by było urealniać związki bdsm? |