Nowa, zaintrygowana
Za zgodą i na sugestię mego Pana, pozwalam sobie również przedstawić mój punkt widzenia. W większości komentarzy przewija się tęsknota za stałym związkiem. My mamy to szczęście, ale dojście do tego etapu, kiedy realizujemy naszą miłość 24/7 trwało lata. Bo właśnie- jak być ze sobą w miejscach publicznych, jak pogodzić fakt, że jestem feministką z moim pragnieniem służenia Panu dniem i nocą, jak przejawiać czułość i miłość bijąc, karząc, układając suczkę. Na wiele lat z tychże powodów zrezygnowaliśmy z pełnej realizacji naszego związku, podejmując wciąż na nowo frustrujące próby budowania "normalnej partnerskiej" relacji, co oczywiście z góry skazane było na niepowodzenie. Dopiero teraz, dzięki naszej ukochanej przyjaciółce, która zademonstrowała w relacji z moim Panem, że bycie masochistką nie oznacza utraty siły, szacunku dla siebie, postawy feministycznej, pozwoliło nam w pełni otworzyc się na nasze pragnienia i potrzeby. Każdy dzień jest pełen radości i spełnienia, zamiast "małżeńskich przepychanek" jasne i proste kary i nagrody. I to niewiarygodne szczęście należenia do kogoś całkowicie, ta właściwość naszego związku, cudowne siniaki i ślady na pupie i piersiach. Dobrze, że istnieje "szkoła BDSM" i możemy dzielić się naszymi doświadczeniami i wiedzą.


  PRZEJDŹ NA FORUM