| BDSM a uczucia |
| A jeszcze a propos ambiwalentnych uczuć w bdsm. Mam coś takiego (pewnie mnie dobrze rozumiecie),że upokorzenie, ból podczas spotkania z Panem tylko podkręcają moje podniecenie. Umysł jakby przełączał się na inny tryb, jak na jakimś haju. Nawet lanie polubiłam, co kiedyś wydawało mi się nie do pomyślenia. Ale gdyby ten sam człowiek (czyli Pan) w tzw. codziennym życiu, wśród znajomych, chcąc podkreślić "prawo własności" poklepał mnie jak krowę (sorry, tak mi się to kojarzy) po tyłku z obleśnym uśmieszkiem, to bym się wściekła. Kurcze! I mnie się to jakoś dziwnie jedno z drugim łączy płynnie, nie czuję dysonansu. Jako kobieta mam poczucie, że trzeba być feministką. Nie w sensie walki z każdym mężczyzną tylko dlatego, że nim jest, to głupie. Chodzi o szacunek, godność, żeby nie traktowano kobiet jak gatunku drugiej kategorii. Ale już z Panem nie mam żadnego problemu, wręcz staram się sprowokować, by mnie karać i sprowadzać do parteru. I właśnie to mi sprawia największą przyjemność. Chyba nawet większą niż sam seks sensu stricte, ba!niż orgazm!?😶, |