BDSM a uczucia
kruszyna Dla mnie niestety to zawsze był dualizm. Bo w związku bdsm masz najwspanialszą uległą na świecie, dziewczynę, z którą możesz zrobić co zechcesz a często: kiedy zechcesz. Żyjąc z kimś, można się świetnie bawić napięciem, np wydając wyrok kilka dni wcześniej, z dokładną datą, godziną, minutą egzekucji. Można się zabawić rzeczami, których nie lubisz, ale jednak (dla mnie to były wakacje 24/7dd, super rzecz, wspomnienia na lata). Ale jednak... pomimo tej najcudowniejszej uległej, którą dodatkowo kochasz...

Czasem się chce sklepać tyłek niewinnej, nieznanej niewiaście. Ile razy to jakiś mój głupi żart czy aluzja doprowadzały do sytuacji z inną kobietą, że gdyby nie związek... to by się działo bardzo szczęśliwy

A jak jesteś kawalerem na łowach... to znowu co chwilę chce się takiejsuki, która jest i twoją partnerką i ukochaną.

I weź tu człowieku żyj.

Ps. Ja to kajdanki i wiązanie lubię w specyficznych sytuacjach. W większości "aktów dominacji" lubię jak uległa ma wolne ręce, nie jest zakneblowana. A nuż w trakcie jakiejś kary zacznie się stawiać, bronić rękami, pyskować... oh, wtedy można przerwać aktualną czynność i wymierzyć cierpienie dodatkowe. A potem z powrotem do oryginalnego pomysłu i kontynuujemy.... Ku zgrozie niewolnicy bardzo szczęśliwy


  PRZEJDŹ NA FORUM