| Moim zdaniem to jest tak jak z demokracją, w kwestiach ekspansji lub „histerii ideowej” się sprawdza, czy mydlenia oczu wolnością wyboru, natomiast jesli chodzi o życie, to przetrwa to, co jest właśnie prowadzone autorytatywną ręką (wyrażające stosunek do autorytetu). Na dawnych słowiańskich wiecach tylko zasłużeni i godni byli dopuszczani do głosów, stąd też przydomek miał swą funkcję zawiadujacą o zasługach lub czynnach zacnych lub niecnych danego członka wspólnoty. Dziś na pierwszym planie mówi się o tworzeniu takich więzi społecznych( grupowych, inkluzywnych) na rzecz forsowania idei, czy racji drogą większosci głosów...czyli tzw. ich równości, nie zaś miarodajność. Tak samo postrzegam to, o czym piszesz MandO jako zdanie się na drugiego, który z racji pozycji i moralnego porządku jest nad sprawami niższej rangi, jak na przykład wybór między bułką a bagietką. I tu dochodzimy do tematu równości. Zupełnie zdekonstruowanego na rzecz ateńskiego wzoru demokracji masowej, który rzutuje bezpośrednio na ludzkie relacje. Człowiek zatraca zdolność na tej drodze do zawierzenia czy pełnego sprawowania swej funkcji i tworzenia pelnych więzi. Temat jest mi bliski z puntu switcha, mogę napisać, że kobiecie pewne role przychodzą łatwiej niż mężczyznom. Mężczyźnie z racji historycznych i systemowych obciążeń trudniej jest dać się ponieść. |