| ULEGŁOŚĆ, ktora krzyczy? |
| Czuję w Twoim wpisie nutkę tęsknoty za "starymi dobrymi czasami"... Niestety one nie wrócą. Dawniej (mam na myśli epokę sprzd "eksplozji" BDSM w internecie) Uległość i Dominacja były w pewnym sensie rozrywką elitarną, sekretnym hobby grupy wtajemniczonych (nawet jeśli to była stosunkowo duża grupa). Trudność z dostępem do informacji, wzroców powodowała też, że każdy "odkrywał" niejako tę grę od nowa, na własną rękę. Jeśli już ktoś decydował się rozwijać w tym kierunku to musiał w większości sam wymyślić "co" i "jak" - ale też pozwalało mu się to bardziej wczuć we własne i partnera potrzeby, psychikę. Z powodu szerokiego wejścia BDSM do internetu (i również, ogólnie mówiąc "kultury masowej") temat "trafił pod strzechy". Ma to dobrą stronę, bo wiele osób dzięki temu mogło dowiedzieć się, że coś takiego istnieje, uświadomić sobie, że nie są "zboczone", tylko mają po prostu dość specyficzne potrzeby erotyczne itd. Ale też "moda" na BDSM spowodowała napływ "niedzielnych" dominujących i uległych, którzy w dużej mierze bezrefleksyjnie odgrywają po prostu scenki gdzieś zobaczone lub przeczytane, zamiast wsłuchania się we własne i cudze pragnienia. Osobna kwestia to zaangażowanie osób bardzo młodych - nie ma co ukrywać, że nastolatki również mają swoją seksualność, w tym czasem mogą przejawiać preferencje do uległości lub dominacji. Jednak sytuacja, w której 15-latka pisze na czacie, że chce być czyjąś suką, wskazuje raczej, że nie ma ona pojęcia o czym mówi, tylko poddaje się tendencji narzuconej przez rówieśników, niektórych nieodpowiedzialnych "dominujących" itd. Nie tędy droga... Więc, odpowiadając na Twoje pytanie: "nic nowego pod Słońcem". Zmieniły się czasy, zmieniają się obyczaje - jest to dokładnie tak sama przemiana, jaką np. w fotografii spowodowało wprowadzenie cyfry. Na "kliszy" fotografowało grono pasjonatów i zawodowcy, teraz każdy ma aparat i myśli, że jest co najmniej reporterem "National Geographic" - po prostu pewne rzeczy się nieuchronnie umasawiają, co często prowadzi do obniżenia poziomu. Recepta? "Róbmy swoje"... |