Wady uległych
Rzeczywiście zdarzyło mi się być kapitanem, ale na tratwie. Była na niej beczka wybornego piwa, idealna do kąpieli i degustacji. Na górę lodową nie natrafiłam, tylko na węża, który zadbał o suchość lądu. Była to ogromna zwinięta bestia, do dziś pamiętam tę ciszę i jego szeleszczący ruch.
Po tej konfrontacji tratwa była moim bezpiecznym rajem, ale i wesołym. Ląd był smutny i niepewny.
Najbardziej podobało mi się wymijanie statków.

Taki majtek miałby co szorować, ale bez mocowania by się nie obeszło, bo a to przypływy, a to odpływy.






  PRZEJDŹ NA FORUM