Średniowieczne mroki, historia tortur i klimatyczne analogie do męczeństwa.
Trzeba znać trochę historii i jej dociekać, bez tego jest życie w wierze. Nie w oświeceniu. Wierze w byle co.

Człowiek jest istotą wierzącą z natury. Albo wierzy w siebie, albo kogoś, albo coś. O ile jego umysł funkcjonuje prawidłowo.
Wyśmiewanie tego jest naiwnością, gdyż to wiara daje mam szansę przetrwania. Wszystko, co robimy jest nią dyktowane.

Ta fikcyjna dezorientacja wynika z korporacyjności postaw ludzi w systemie poddaństwa o którym nie chcą mówić, wolą go zakrywać sukcesem równym dorobkowi. Średniowiecze jako stan umysłu byłoby całkiem dobrym lekarstwem na te czasy.
Wnioskuję, że utrata kierunku i spójności były założeniem nowoczesności.

Jest bardzo dużo rozwodów i dzieci z różnymi "partnerami"(dziwne słowo), jednocześnie krytykuje się wielożeństwo. W bardziej średniowiecznych mentalnościach kobieta nie może mieć drugiego męża, nawet po śmierci pierwszego-jednego, a u nas nawet w trakcie jego życia, wystarczy kwitek rozwodowy. A ile z tego problemów dopiero potem. W efekcie też mamy wielożeństwo i do tego jeszcze po stronie kobiety, tylko z przerwami na rozwód lub śmierć. Przykre, ale jako osoba tolerancyjna podaję to w wątpliwość.
Z drugiej strony galopujący matriarchat, ale wszystko musi nacierać, nic nie może być logicznie i naturalnie funkcjonujące. Jeszcze człowiek nabrałby pewności siebie.
Zastanawia mnie pojęcie "jednoczasu", czy to w ogóle istnieje. To chyba miał być synonim chwili i przestroga typu: Nie miej odwagi chcieć z życia więcej.


  PRZEJDŹ NA FORUM