Serwis zawiera materiały erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich !!!
Jeśli nie ukończyłeś 18 lat, musisz opuścić stronę !






 
Nagłówki

Forum - Szkoła BDSM



NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » OPOWIADANIA FEMDOM » LODY CZEKOLADOWE Z BITĄ ŚMIETANĄ

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Lody czekoladowe z bitą śmietaną

femdom, fetysz
  
Nefer
30.07.2019 12:48:15
Grupa: Użytkownik

Posty: 13 #
Od: 2019-7-30
Trzy piękne, młode, czarnoskóre amazonki przykłusowały na dziedziniec utrzymanej w tradycyjnym, kolonialnym stylu rezydencji. Przejażdżka nie trwała zapewne długo, panie nie nałożyły bowiem klasycznych strojów do jazdy konnej. Zadowoliły się krótkimi, luźnymi sukienkami, wysokimi, sięgającymi ud butami na obcasach i z przypiętymi ostrogami oraz szpicrutami w dłoniach. Parskanie koni i tętent kopyt ściągnęły nadbiegającą pospiesznie czeladź, kilkunastu półnagich, białych służących. Zajęli się wierzchowcami, przytrzymali uzdy oraz strzemiona. Trzej wybrańcy padli na kolana i z przyciśniętymi do ziemi czołami oczekiwali, aż zeskakujące z siodeł damy zechcą wesprzeć stopy na ich pochylonych karkach.
Jedna z nich, odziana w pięknie harmonizującą z ciemnobrązową skórą złocistą sukienkę oraz tego samego koloru buty, skinęła na nadzorującego niewolnych zarządcę, starszawego już murzyna.
- Tom, czy nakryto stół na tarasie?
- Tak, pani.
- Doskonale. W takim razie, moje panie, zapraszam na małą przekąskę, kawa, lody z bitą śmietaną i kieliszek wina.
- Bardzo chętnie, Rhianno – odezwała się dziewczyna odziana w biel.
Trzecia z amazonek, wyróżniająca się ekstrawagancką, krwistoczerwoną barwą wszystkich elementów stroju, skinęła tylko głową. Trzy młode kobiety podąży w stronę dworku i otwartego na ogrody, rozległego tarasu. Istotnie, czekał tam elegancko zastawiony stół. Panie rozsiadły się wygodnie w fotelach, obsługiwane przez trzech czarnoskórych służących w klasycznych liberiach. Gospodyni hołdowała tradycyjnym wyobrażeniom o arystokratycznym stylu życia. Błyskawicznie podano lody i kawę, napełniono kryształowe kieliszki schłodzonym, białym winem. Tom dyskretnie czuwał nad wszystkim z pewnej odległości. Damy smakowały z przyjemnością te specjały, prowadząc niezobowiązującą rozmowę.
W pewnej chwili pani domu wzniosła naczynie z dolanym na nowo winem i zapytała z błyskiem w oku.
- Moje drogie, obiecałam wam lody z bitą śmietaną. Czy macie ochotę skosztować?
- Były znakomite, Rhianno, ale ja już dziękuję – odezwała się amazonka w czerwieni.
- Ależ Naomi, nigdy bym się nie spodziewała, że nie zechcesz wypróbować nowego deseru, najlepsze danie zostawiłam na koniec. – Gospodyni uśmiechała się już teraz w sposób otwarcie prowokujący.
- Przygotowałaś coś specjalnego, Rhianno? Cóż to za deser? Nie daj nam spalać się z ciekawości.
- Spróbuj, to sama się przekonasz.
- W takim razie, bardzo chętnie. Zawsze lubiłam twoje pomysły.
- Ja również się przyłączę, Rhianno. – Dama odziana w biel nie miała zamiaru zrezygnować z niespodzianki
- Zapraszam, Taro. A zatem, do dzieła, moje panie.
Gospodyni władczym gestem skinęła na zarządcę.
- Sprowadź tutaj tych trzech białych głupców.
Wskazała na jedną z kilku grupek pracujących w ogrodach robotników. Polecenie wykonano bezzwłocznie i już po chwili troje niewolnych klęczało przed swoją panią i jej gośćmi, pochylając głowy i zgodnie z zasadami nie śmiejąc podnieść wzroku wyżej, niż na czubki ich butów. Opalone, słusznej budowy ciała przyciągały natomiast spojrzenia młodych kobiet. Ułatwiał to fakt, iż poddani nosili jedynie przepaski biodrowe. Tak, gospodyni stosowała się do dawnych tradycji. Nie głodziła przy tym swoich niewolników, co w połączeniu z uczciwą pracą na świeżym powietrzu dawało znakomite efekty estetyczne.
- Wyciągnąć ręce przed siebie! - rozkazała.
Niewolni pospiesznie zastosowali się do tego życzenia. Umorusane ziemią dłonie świadczyły o tym, że nie ociągali się przy wykonywaniu swoich zadań. Stanowiło to jedyny dysonans w ich obecnym wizerunku.
- No tak, co za brudasy. Mimo wszystko, nie chciałabym się podobnie ubrudzić. - Pani Rhianna zmarszczyła brwi. - Ale mam na to radę. Skuć im ręce na plecach!
Zarządca, najwidoczniej zawsze przygotowany na podobną sytuację, wydobył trzy pary kajdanek i bez słowa wykonał rozkaz. Pani Rhianna powstała z fotela i raczyła przemówić do klęczących niewolników.
- Nędzne psy, dostąpicie za chwilę zaszczytu, na który nie zasługujecie. Usłużycie swoimi językami mnie samej oraz obecnym tu damom. Usłużycie naszym przepięknym, godnym pożądania muszelkom. Potrzebują tego po konnej przejażdżce. Jeżeli dobrze się spiszecie i moi goście będą zadowoleni, to może otrzymacie nagrodę. Do dzieła!
Mówiąc to, gospodyni ponownie rozsiadła się wygodnie, wyciągnęła nogi i rozchyliła uda. Ujawniło się, że krótki pobyt w siodle nie skłonił jej do nałożenia bielizny. Skinęła na jednego z poddanych. Panie Naomi i Tara poszły w jej ślady, również objawiając podobną oszczędność w kompletowaniu dzisiejszej garderoby. Ostatecznie wybrały się jednak do wiejskiej posiadłości przyjaciółki na krótki urlop, korzystając z ostatnich blasków odchodzącego lata. Odpoczynek od obowiązków na dworze, w ministerstwach czy w zarządach korporacji. Swoboda stroju stanowiła istotny element tegoż odpoczynku. Niewolnicy opadli na kolana i zbliżyli się, każdy do wzywającej go damy. Początkowo ostrożnie, potem z większą już śmiałością wsunęli głowy i ramiona pomiędzy hebanowe uda. Mieli z tym pewne trudności, nie mogąc pomagać sobie rękoma, ale narastające pożądanie motywowało do pokonania wszelkich przeszkód.
Panie początkowo nie zwracały na ich poczynania większej uwagi, kontynuowały błahą rozmowę, sączyły wino. Jedynym dowodem na to, że zdają sobie sprawę z obecności niewolników stanowiły wymierzane dość często smagnięcia szpicrutą przez pochylone plecy. Ten starożytny i tradycyjny sposób motywowania do pracy nie poszedł w zapomnienie i powszechnie doceniano jego zalety. Po pewnym czasie starania poddanych zaczęły przynosić większe efekty, w konwersacji pojawiły się przerwy, pospiesznie opróżniono jednym łykiem ten i ów kielich, dłonie dam wędrowały ku udom, naciskając w odpowiednich miejscach skórę i ułatwiając dostęp gorliwym językom. Mając zajęte ręce, nie smagały już niewolnych tak często jak poprzednio. O dziwo, nie wpłynęło to jednak na gorliwość ich służby. Przeciwnie, zdwoili wysiłki, może również w celu uniknięcia motywującej chłosty? Konwersacja przy stole ustała zupełnie, dały się natomiast słyszeć westchnienia i jęki, pani Tara cicho krzyknęła, zawtórowała jej sama gospodyni. Narastające pobudzenie pani Naomi objawiło się w wymierzanych udom i pośladkom niewolnika uderzeniach uzbrojonymi w metaliczne obcasy oraz ostrogi piętami. Starał się tym bardziej. Pani Rhianna również poszła w ślady przyjaciółki, kilkoma kopniakami zaszczyciła swego sługę pani Tara. Jęczały i krzyczały już wszystkie trzy, wysokie, dźwięczne głosy splatały się w symfonię kobiecej euforii, doprawdy, niezrównanego daru Bogini, która obdarowywała swoje córki tak wielką rozkoszą oraz tyloma okazjami do jej zakosztowania.
Wszystko, co dobre, należy jednak smakować z pewnym umiarem. Damy kolejno odrywały głowy poddanych od swoich ud, zwierały nogi, sięgały po napełnione tymczasem ponownie przez służbę kieliszki. Kilka smagnięć szpicrutą, niezbyt co prawda silnych, nakazało niewolnym odstąpić. Panie stawały się zdolne do podjęcia konwersacji.
- Bardzo miła przystawka, Rhianno. Przyznaj jednak, że to przyjemność w głównej mierze fizyczna, odwołująca się do pierwotnych zasad natury. Wiem, że słyniesz z większego wyrafinowania i umiejętności czerpania rozkoszy również z podniet duchowych, do których drogę otwarło w pełni dopiero powstanie naszego błogosławionego Królestwa Bogini na Ziemi.
- Och, Taro, moja droga, gościsz tu po raz pierwszy. Jestem pewna, że nasza gospodyni nie zakończyła jeszcze podawania deseru.
- Masz rację, Naomi. Prawdziwa, wysublimowana przyjemność płynie z posiadania władzy, poczucia, że te oto tutaj robaki, chociaż przecież silniejsze fizycznie, uczynią wszystko, co tylko zechcesz. Uczynią to z ochotą, zaspokajając wszelkie nasze kaprysy. To jak dosiadanie pełnokrwistego konia, posłusznego każdemu każdemu dotknięciu palcata, traceniu piętą i muśnięciu ostrogami.
- Tak, to dobre porównanie. Układanie niewolników ma wiele wspólnego ze sztuką jeździecką. Wykorzystuje nawet te same akcesoria. - Pani Naomi roześmiała się, uderzając lekko końcówką szpicruty w czubek swego wysokiego, czerwonego buta oraz przypiętą ostrogę.
- Akcesoria i atrybuty są przydatne, przyznaję. Nie przypadkiem certyfikowani niewolni z potwierdzonym uzależnieniem fetyszystycznym osiągają najwyższe ceny na aukcjach. Nie przypadkiem na planetach, z których ich importujemy, funkcjonują hodowle pobudzające, wzmacniające i utrwalające chęć adorowania dam w wysokich butach z obcasami, ostrogami i szpicrutami w dłoniach. Z jakichś zamierzchłych powodów, to najczęściej spotykany i najłatwiejszy do spotęgowania fetysz u tych męskich robaków. Nasze przodkinie nawet bez specjalnego warunkowania potrafiły znaleźć takich, którzy okazali się podatni na te bodźce i przydali się przy zakładaniu tej kolonii oraz Królestwa Bogini na Ziemi. Pragnęli im służyć, w zamian za szansę realizowania swoich pragnień. Pewnie ma to coś wspólnego z dawnymi tradycjami jazdy konnej, nie wiem, nie specjalizowałam się w tego rodzaju badaniach psychologicznych czy historycznych. Ja tylko wykorzystuję ten ogólnie znany fakt, podobnie zresztą, jak wszystkie okoliczne monarchie, tyranie, teokracje, demokracje, oligarchie czy jakie tam zaprowadzili u siebie rządy. Sprzedają nam ułożonych niewolników, pragnąc ponad wszystko naszych surowców. Bogini tak to urządziła, że kryształy niezbędne do gwiezdnej nawigacji występują tylko na naszej planecie. Planecie, którą odnalazły niegdyś i skolonizowały nasze przodkinie. A tamci są tak skłóceni, że przerażeniem napawa ich myśl, iż ktoś z nich mógłby położyć rękę na tych skarbach. Zostawiają nas więc w spokoju, dostarczając wszystkiego, czego potrzebujemy.
- Ty, droga Rhianno, potrzebujesz przede wszystkim niewolników. Słyniesz z posiadania najlepszych egzemplarzy i własnej hodowli.
- Nie zaprzeczę, Taro. Może nie jest to największe stado, ten przywilej zarezerwowano dla Żywego Obrazu Bogini na Ziemi, ale pochlebiam sobie, że bardzo starannie wyselekcjonowane. Nabywam najlepszy towar, stać mnie na to. Ale największą przyjemność sprawia mi hodowla, osobiste wyszukiwanie i układanie takich, którzy potrafią odnaleźć w sobie wspomniane pragnienie oddania się pod władzę damy w wysokich butach, ze szpicrutą w dłoni. To znakomita rozrywka. - Pani Rhianna roześmiała się, wznosząc kielich w toaście. - Mam też dodatkowe kaprysy. Jak widzicie, w tej posiadłości, nie licząc straży i wyspecjalizowanego personelu, służą wyłącznie robaki rasy białej. To wspomnienie po bardzo, bardzo dawnych czasach, jeszcze na Ziemi. Wspomnienie niekoniecznie miłe, ale dostarczające dodatkowej satysfakcji... Za to ci tutaj, wszyscy co do jednego, to wielbiciele opisanych przez Naomi atrybutów kobiecości. Większość z nich sama wyszukałam i ułożyłam.
- Masz do tego wyjątkową rękę, Rhianno. Wszyscy o tym wiedzą.
- Od czasu do czasu zdarzają się porażki. Nie rezygnuję tak łatwo, ale kopalnie kryształów też potrzebują robotników. Odwiedzam je zresztą regularnie, oko pani zawsze dopatrzy wszystkiego najlepiej, a bywa też, że pobyt w sztolniach potrafi pobudzić właściwe skłonności u najbardziej krnąbrnych egzemplarzy.
- Chętnie bym się tam wyprawiła. A ty, Naomi?
- Już ją zwiedzałam, ale to bardzo ekscytujące i warte powtórnej wycieczki miejsce. W końcu te kryształy to wielki dar Bogini i podstawa naszego, podstawa Jej Królestwa.
- Czemu nie? Ale wymaga to dłuższych przygotowań. Może po sezonie jesiennych polowań?
- Trzymamy cię za słowo, Rhianno.
- Będę pamiętała o zaproszeniach. Ale teraz, gdy już odrobinę ochłonęłyśmy, pora na drugą część naszego deseru. Tego, który pobudzi nasze poczucie władzy i naturalnej wyższości. Miałaś rację, Naomi. To jeszcze nie koniec zabawy. Obiecałam przecież tym robakom nagrodę. Tyle, że lody najlepiej smakować na zimno.
Gospodyni podniosła się z fotela.
- Wstać! - rzuciła ku klęczącym nadal niewolnikom. - A ty, Tom, zdejmij im jeszcze przepaski.
Starszawego nadzorcę nie zaskoczyło i to polecenie, silnymi szarpnięciami zerwał z lędźwi poddanych osłaniające genitalia skrawki szorstko utkanej materii. Odsłoniły one nie tylko oklapłe nadal penisy i moszny, ale także skuwające genitalia obręcze z metalu i skóry. Wyjaśniało to, dlaczego przyrodzenia sług pozostawały w stanie spoczynku, pomimo zaszczytu, którego niedawno dostąpili.
- Nie sądziłam, Rhianno, że stosujesz te zabawki również wobec niewolnych pracujących w ogrodach – zdziwiła się Tara. - To stara tradycja, jeszcze z epoki kolonizacji i początków Królestwa Bogini na Ziemi. Dzisiaj większość dam używa pierścieni tylko wobec osobistych niewolników trzymanych dla przyjemności.
- Noszą je wszystkie białe robaki w tej posiadłości odkąd tu trafią albo osiągną odpowiedni wiek. To znakomicie podnosi ich dyscyplinę oraz gorliwość w pracy. Prawo wytrysku stanowi nagrodę, zależną od mojej osobistej decyzji, bo tylko ja posiadam uniwersalny kluczyk do kłódek. - Wysunęła spod dekoltu zawieszony na łańcuszku metalowy przedmiot. - Na wszelki wypadek, kilka egzemplarzy spoczywa zwykle w sejfie, zabrałam dzisiaj jeden z nich ze względu na zapowiedziany deser. Bardzo polecam ten system.
- Widzę, że stare tradycje to nie tylko nudy, o których uczyłyśmy się w szkole.
Tara wydawała się lekko zdziwiona, Naomi skinęła jedynie głową. Kto wie? Może i ona zabawiała się w odtwórstwo historyczne?
Podczas tej wymiany zdań pani Rhianna uwolniła genitalia sług od skuwających je pierścieni. Nie potrafili ukryć radosnego oczekiwania. Okazja do zaspokojenia dręczących ich potrzeb nie trafiała się często. Trzeba było na nią zapracować, a oto tutaj uśmiech Bogini sprawił, że może skorzystają z kaprysu swojej pani i jej gości. Rhianna utwierdziła te nadzieje.
- Na kolana! - wydała kolejny rozkaz, zwracając się jednak następnie również ku przyjaciółkom. - Proszę, zechciejcie dołączyć. W końcu i wy skorzystałyście z ich starań, sprawiedliwość wymaga, byście obdarzyły ich również obiecaną nagrodą.
Lekko zdziwione tymi słowami, młode damy powstały ze swoich foteli. Tymczasem pani Rianna niespodziewanie, z krótkiego, szybkiego zamachu kopnęła w przyrodzenie klęczącego przed nią niewolnika, który uprzednio służył jej językiem. Nie wstrzymywała siły ciosu. Zaskoczony poddany upadł na twarz, jęcząc niezrozumiale wił się z bólu, usiłując osłabić cierpienie zimnym dotykiem kamiennych płyt tarasu. Gospodyni niecierpliwie postukała metalicznym obcasem, wsparła stopę o kark niewolnego, przygważdżając go i zmuszając do bezruchu.
- Nie traćcie czasu, moje panie. Zapraszam.
Pani Naomi pierwsza otrząsnęła się z bezruchu. Czubek jej czerwonego buta sięgnął krocza sługi, powalając go na płytki tarasu w sposób podobny, jak ofiarę pani Rhianny. Pani Tara chwilę zwlekała. Dało to ostatniemu z niewolników, najmłodszemu ze wszystkich, czas na błagalne spojrzenie, którym obrzucił najpierw dziewczynę w bieli, potem swoją okrutną panią. Nie ośmielił się odezwać, ani tym bardziej w jakikolwiek sposób odsunąć. Samo to spojrzenie mogło jednak stanowić wystarczający powód do wymierzenia kary znacznie surowszej, niż jakiś tam kopniak. Pani Rhianna zapamiętała te wpatrzone w nią ze strachem i bezsilną prośbą oczy. Później zdecyduje, czy winowajcę ukarać. Takie chwile, takie spojrzenia dawały jej poszukiwane poczucie wyższości i władzy, ową rozkosz duchowej natury, której pożądała nie mniej niż ekstazy czysto fizycznej. Pani Tara poszła wreszcie w ślady przyjaciółek i oczy opadły ku płytom tarasu, razem z głową i całym ciałem młodego niewolnego. Tak, rozkosze natury duchowej również nie mogły trwać wiecznie, ale pozostawiały znacznie trwalsze ślady w pamięci i uczuciach. W pamięci zarówno pani i władczyni, jak i sługi i niewolnika.
- Oto wasza nagroda, nędzne robaki. Wolno wam będzie przypełznąć do naszych stóp i wylizać nasze wspaniałe buty, buty waszych bogiń. Co więcej, chcemy przekonać się, że uczynicie to gorliwie i starannie. Dlatego będziecie zlizywali resztki lodów i bitej śmietany. Cieszcie się, bo to wyjątkowa okazja. W waszym nędznym życiu nie jedliście niczego równie wspaniałego.
Pani Rhianna zdjęła stopę z karku niewolnika i kolejny raz rozsiadła się w fotelu. Skinęła na przypatrujących się tej scenie czarnych służących w liberiach. Dobrze wyszkoleni, natychmiast pojęli znaczenie rozkazu. Klęcząc, rozprowadzili na czubkach wszystkich butów szlachetnych dam, na ich obcasach, podeszwach i dolnych partiach cholewek, roztopione już częściowo lody oraz niejedzone dotąd resztki bitej śmietany. Ku zadowoleniu pani Rhianny, wykazali się przy tym niezwykłą dla sług rodzaju męskiego inteligencją. Wprawdzie należeli do elity personelu, ale przecież nadal pozostawali głupimi mężczyznami. Otóż słysząc poprzedni rozkaz pani domu pamiętali, by białe buty pani Tary wysmarować lodami czekoladowymi albo owocowymi, a przeznaczoną dla niej bitą śmietanę posypać obficie wiórkami czekolady. Czerwonym butom pani Naomi oszczędzili natomiast lodów wiśniowych i truskawkowych. Lody waniliowe nie odcinałyby się z kolei barwą od złocistych butów pani Rhianny, toteż obdarzono je innymi ich rodzajami. Dzięki temu, pobieżne nawet spojrzenie pozwalało natychmiast ocenić stopień gorliwości oraz skuteczności pracy niewolników. Pani posiadłości przyjęła to z zadowoleniem, pomyślała, że tak twórcza inicjatywa zasługuje na nagrodę. W tej chwili zamierzała jednak nagrodzić kogoś innego, w bardzo konkretny sposób. Powaleni na posadzkę tarasu niewolnicy przestali już jęczeć z bólu i wydawało się, że są zdolni do wykonania otrzymanych rozkazów.
- Ach, jeszcze jedno – rzuciła od niechcenia ich właścicielka. - Wiem dobrze, nędzne robaki, że taki rodzaj służby, pełzanie u naszych stóp i wylizywanie naszych butów, stóp i butów bogiń, musi was pobudzić. Przecież pod tym kątem was dobrano i takie pragnienia pobudzano. A tu jeszcze możecie wić się na posadzce tarasu, lubieżnie dociskając uwolnione genitalia do twardego kamienia. Cóż za rozkosz.
Pani Rhianna kpiła, oczywiście, ale niewolnicy potraktowali to poważnie. Obawiali się, że zabroni im tej właśnie, lubieżnej rozkoszy, o której marzyli, zabroni, grożąc najsurowszymi karami. Gdy ich pani zawiesiła głos, oczekiwali jej kolejnych słów w przerażeniu, wiedzieli dobrze, że prawdopodobnie nie zdołaliby respektować takiego zakazu. Jedyną szansę dawałby ćmiący ból ugodzonych genitaliów, który w tej sytuacji musieliby przyjąć jako błogosławieństwo. Cóż za okrutna perfidia.
- Nie mam nic przeciwko temu, nędzne psy – zaskoczyła ich pani Rianna. - To wasza nagroda, tryskajcie więc na kamienne płyty, nadzy, skuci i obolali, wijąc się u naszych stóp i wylizując nasze buty. Tryskajcie do woli, o ile potraficie. Zezwalam na to, a nawet tego oczekuję. Ten, który wytryśnie jako pierwszy, ma natychmiast o tym zameldować. Wolno mu się w tym celu odezwać, na to też otrzymuje moją specjalną zgodę. Tyle, że najpierw zobowiązany jest ukończyć oczyszczanie butów swojej pani, to wasze podstawowe zadanie. W końcu buty bogiń muszą lśnić. Ten, który najszybciej wykona swoją pracę i zdoła wytrysnąć, otrzyma może dodatkową nagrodę. Pozostali zostaną z pewnością ukarani. I pamiętajcie, nie życzymy sobie oglądać waszych nędznych, pobudzonych fiutów. Macie pełzać na brzuchach, skrywając je przed naszymi oczyma. Ruszajcie!
Panie przypatrywały się przez chwilę pełznącym po kamieniach tarasu niewolnikom, którzy na wyścigi rzucili się do wykonania rozkazu. Kolejno dopadali stóp swoich bogiń i puszczali w ruch języki, gorączkowo zlizując z butów lody i bitą śmietanę. Same w sobie, lody i śmietanę bardzo smaczne, o czym wszystkie trzy damy miały już okazję się przekonać. Wyciągali szyje, usiłując dosięgnąć szczególnie wysoko rozsmarowanych na cholewkach specjałów sztuki cukierniczej, wciskali się niemal w posadzkę, w nadziei skutecznego oczyszczenia obcasów. Przeszkadzały im w tym skute na plecach dłonie oraz zaskakujące ruchy stopą, wykonywane z odrobiną naturalnego okrucieństwa przez rozbawione młode kobiety. Szczególnie trudne okazywało się oczyszczenie szorstkich, żłobionych podeszw, lody i śmietana wcisnęły się także w złączenia pomiędzy podeszwami a oblicowaniami butów. Języki niewolnych podążały uparcie w te drobne wgłębienia. Damy przyglądały się przez chwilę nieporadnym wysiłkom poddanych.
Pani Rhianna pomyślała, że dobrani przez nią i uwarunkowani fetyszystycznie niewolnicy w normalnych okolicznościach już dawno trysnęliby spermą na kamienie, wijąc się u stóp jej własnych oraz zaproszonych dam i pobudzając w ten sposób genitalia. Trysnęliby, psując całą zabawę, gdyby nie otrzymane kopniaki i odczuwany nadal ból. Pogratulowała sobie uprzedniego pomysłu. Przez chwilę zastanawiała się leniwie, kiedy zaserwowane sługom bodźce, potężne pożądanie i wielodniowa, przymusowa abstynencja, przezwyciężą ból. I który z nich dokona tego najszybciej? Postanowiła dostarczyć wszystkim dodatkowego impulsu, zarówno sobie, przyjaciółkom, jak i nawet tym durnym niewolnym. Impulsem tym stanie się udawana lub prawdziwa obojętność bogiń na składane im hołdy. Hołdy składane przecież przez robaki, niegodne nawet spojrzenia. Co prawda, sama doznawała narastającego, przyjemnego pobudzenia, objawiającego się zarówno w zwilgotnieniu i wrażeniu gorąca w najbardziej tajemnym miejscu, jak i w poczuciu władzy oraz panowania. Te psy, jakkolwiek nędzne, są jednak fizycznie silniejsze, a oto doprowadziła do tego, że dla jej kaprysu, na jej skinienie, wiją się u jej stóp, bezsilni, spełniający upokarzającą służbę. I jeszcze uważają to za szczyt łaski ze strony swojej bogini. Takie myśli mogły wprowadzić w stan upojenia własną potęgą. Potrafi jednak przecież udawać.
- Moje panie, tegoroczny sezon polowań z sokołami zapowiada się bardzo interesująco. Żywy Obraz Bogini na Ziemi organizuje wielkie zawody w swoich rewirach łowieckich w Górach Diademowych. To rzadka okazja, bo same wiecie, jak zazdrośnie strzeże tych terytoriów. Oczywiście, skorzystam z zaproszenia, wy również musiałyście je otrzymać. Sława waszych czempionów rozeszła się szeroko...
Rozmowa potoczyła się wartko, bo obydwie przyjaciółki istotnie interesowały się sportem sokolniczym, ulubioną, tradycyjną rozrywką szlachetnych pań. Podobno damy gustowały w takim rodzaju polowania już w zamierzchłych czasach na Ziemi. Gustowały, bo tylko do takich łowów je wówczas dopuszczano. Ale była to epoka mroczna i barbarzyńska, broń myśliwska prymitywna i oparta często na brutalnej sile. Odegnała te myśli, czasy mamy teraz, dzięki Bogini, zupełnie inne i wysoko urodzone damy mogą polować na co tylko zechcą, o ile znajdują w tym upodobanie. A ona szczerze lubiła galopady i wypuszczanie szlachetnego, skrzydlatego łowcy.
Prowadząc uprzejmą konwersację zauważyła, że pani Tara nie poświęca jej wystarczającej uwagi. To nie musiało akurat dziwić, ona sama też oceniała ukradkiem postępy pracy niewolnych. Ale młoda przyjaciółka nie ograniczała się do tego, niby przypadkiem, drobnymi ruchami stóp, niedwuznacznie pomagała „swojemu” niewolnikowi w wykonaniu zadania. Dzięki tej ukradkowej pomocy mógł łatwiej sięgnąć językiem najbardziej niedostępnych zakątków podeszw, nasad obcasów, zasmarowanych śmietaną i czekoladą fragmentów cholewek wysokich, białych butów dziewczyny. Sługa wydawał się najmłodszym z całej trójki, najbardziej niewinnym i rozbrajającym. Czyżby spodobał się równie młodej arystokratce i zapragnęła zapewnić mu zwycięstwo oraz obiecaną, dodatkową nagrodę? Jako najmłodszy, mógł najszybciej przezwyciężyć skutki bólu, zadanego mu zresztą przez samą panią Tarę, może odczuwającą z tego powodu jakieś wyrzuty sumienia, całkowicie nie na miejscu? Przyjrzała się dokładniej, nadal udając brak uwagi. Młody niewolnik wił się jakby odrobinę mniej rozpaczliwie od pozostałych. Nie odczuwał już bólu? A może nawet zdążył wytrysnąć, czego nie dało się w jego obecnym położeniu zauważyć? Ale pani Tara w jakiś sposób się w tym zorientowała i zamierzała pomóc chłopakowi w osiągnięciu zwycięstwa w zawodach, które zależało teraz od jak najszybszego doprowadzenia jej własnych, śnieżnobiałych butów do idealnego połysku? Niedoczekanie!
Pani Rhianna żywiła oczywiście ambicję, by zwyciężył jej własny sługa. Wybrała go wprawdzie przypadkowo, może należało przeprowadzić sprawę inaczej, byłoby to jednak nie fair i nie sprawiłoby odpowiedniej satysfakcji. Ale przecież to ona, osobiście, warunkowała wszystkich niewolników w tej posiadłości. To ją widzieli na jawie, to o niej śnili, to ona udzielała im nieczęstej łaski wytrysku, to u jej stóp wili się wówczas, czołgali, pełzali, padali na twarz, błagali o zaszczyt ucałowania choćby najmniejszych skrawków jej butów. I oto miałaby przegrać z młodszą konkurentką? Niewiele młodszą, ale nie potrafiła o tym zapomnieć. Ile to lat, pięć, czy siedem? Niby niedużo, zwłaszcza w dobie doskonałych, dostępnym wszystkim zamożnym damom środków i sposobów poprawiania urody, ale jednak. Nie, nie pozwoli na coś takiego. To ona sama jest tutaj panią najpiękniejszą, najbardziej godną uwielbienia, adoracji i pożądania. Co tam tutaj, w całej prowincji, a nawet w całym Królestwie! Oczywiście, z urzędowym wyjątkiem Żywego Obrazu Bogini, ale to było oczywiste i nie miało w rozgrywkach bogatych, wysoko postawionych dam większego znaczenia. A więc musi wygrać i koniec.
Spojrzała teraz na własnego niewolnika i efekty jego starań. Złoto cholewek, oblicowania i nasady obcasów lśniło bez jednej skazy. Poddany zdołał nawet w jakiś sposób oczyścić językiem najgłębsze i najtrudniejsze zakamarki. Uniosła dyskretnie stopy, najpierw jedną, potem drugą. Podeszwy też czyste. Czyli pozostaje tylko najważniejsze, wytrysk! Niewolny wił się gwałtownie, rozpaczliwie dociskając przyrodzenie do kamieni posadzki oraz całując i liżąc buty swojej bogini. Dlaczego ten przeklęty dureń nie może wytrysnąć? Nie przypominała sobie, by uwalniała mu fiuta w ciągu ostatniego miesiąca. Co prawda, pozostałym dwóm również, inaczej byłoby nie fair. Ogólnie, nieczęsto pozwalała poddanym na łaskę wytrysku, naładowani pożądaniem pracowali o wiele bardziej gorliwie. Do diabła jednak z tą grą fair! Nawet nie do diabla, tylko do tego pochodzącego z zamierzchłych czasów, patriarchalengo starca, którym straszono młode arystokratki na lekcjach historii. Dlaczego ten głupi robak nadal nie potrafi wytrysnąć? Czyżby kopnęła go zbyt mocno? Bywało, że nieodpowiednio oceniła siłę uderzenia, nie chciała i nie zawsze zdołała powstrzymywać emocje. W końcu zazwyczaj się jednak hamowała i poważne wypadki raczej się nie zdarzały. Ale tego poczucia wszechwładzy, zabronionych, a mimo wszystko rzucanych, błagalnych spojrzeń, tego zawsze pragnęła. I umiała zadawać prawdziwy ból. Ale żeby akurat teraz? Przeklęty pech.
Niewolny pani Tary niemal już ukończył zadanie oczyszczania jej butów. Dziewczyna zauważyła może zaabsorbowanie gospodyni i ustawiając odpowiednio stopy, pomagała chłopakowi w ledwie skrywany sposób. Oto ułatwiła mu wsunięcie w usta noszącego śladowe ilości śmietany obcasa. Ssał go w ekwilibrystycznej pozycji, nadal pełzając na brzuchu, jak nakazała jego prawdziwa pani. Co prawda, pani Tara celowo ustawiła stopę w korzystny, nienaturalny i z pewnością niewygodny sposób. Posunęła się aż do tego! Nagle ciałem sługi targnęły dreszcze. Omiótł jeszcze wargami obcas prawego buta arystokratki, nie zdołał go jednak w nich utrzymać, pomimo jej własnych starań. Opadł na posadzkę i wił się w ekstazie. Pani Rhianna domyśliła się, że doznał kolejnego wytrysku. Młoda rywalka pojęła to również, postawiła stopę na karku sługi i przydepnęła, ponaglając do pośpiechu. Zamiast tego, niewolnik zwijał się w nieustających paroksyzmach rozkoszy, dźgnięcie obcasem w kark niewiele tu zmieniło, nawet przeciwnie.
Nagle przyszło olśnienie. Ten przeklęty, napalony głupiec wytrysnął w chwili, gdy jasno dostrzegł pomoc damy, której służył, oraz okazywaną mu życzliwość. Od jakiegoś czasu, w ramach eksperymentu, stosowała również taki rodzaj uwarunkowania. Odrobina sympatii, dobre słowo, miłe spojrzenie, niewiele znaczący gest. To niekiedy działało lepiej niż zimna, władcza surowość. Nie zawsze, wyniki nie przedstawiały się jednoznacznie, ale jednak obiecująco. Ten tutaj wydawał się na tyle młody, że pochodził z ostatniego albo najdalej przedostatniego transportu. Mógł zostać poddany tego rodzaju uwarunkowaniu. Nie pamiętała dokładnie, szczegółowe dane przechowywała w banku danych osobistego systemu. To jednak jawiło się jako prawdopodobne wytłumaczenie zachowania niewolnika. Zareagował na oznakę życzliwości swojej bogini. To, że pani Tara dźgała go później w złości obcasami niewiele zmieniało, takie praktyki stanowiły najbardziej standardowy sposób warunkowania. I oto ona sama, wszechwładna Rhianna, miałaby paść ofiarą własnego, aż nazbyt udanego eksperymentu? Niedoczekanie.
Gniew pomógł przezwyciężyć obezwładniające skutki błogiego poczucia wszechmocy, wzmacniając zarazem pragnienie zwycięstwa, upokorzenia rywalki i sprawowania niekwestionowanej władzy. Myślała teraz bardzo szybko. Odrobina życzliwości... Warunkowała w ten sposób w trzecim rzucie, niezbyt intensywnie, trochę dla rozrywki. Strach i pożądanie stanowiły dźwignie o wiele potężniejsze. A oto tutaj, zadziałało. Może kryje się w tym jakiś potencjał, którego tak naprawdę nie dostrzegała? Potencjał w naturalny sposób obecny w każdym z tych nędznych psów? Pragnienie współczucia, dobroci okazanej przez władczą, surową zazwyczaj panią i boginię? Jej niewolnik nadal rozpaczliwie wił się u stóp, leżał prawie w poprzek, nawet nie próbował już udawać, że wylizuje podeszwy czy obcasy. To zadanie wykonał z naddatkiem. Chodziło już tylko o wytrysk. Omiatał językiem czubek lewego buta, podrywając jednocześnie i opuszczając pośladki. Z pewnością drażnił w ten sposób swojego nieudacznego fiuta. Czy może mu w jakiś sposób pomóc? A zwłaszcza zrobić coś, co ten dureń uzna za przejaw życzliwości ze strony swojej królowej i bogini? Trzeba tylko odwrócić uwagę obydwu konkurentek. Jak oszukiwać, to oszukiwać!
Pani Tara zajęła się na nowo swoim własnym niewolnym, który opamiętał się i wrócił do obowiązków. Pozostawała pani Naomi.
- Moja droga, twój krogulec zrobił wielkie wrażenie na ostatnich pokazach. Nazywasz go Czarną Strzałą. Chętnie skorzystałabym z jego talentów jako rozpłodowca. Mam obiecującą, młodą samiczkę tego samego gatunku, to mój Kolczyk, bo lubi siadać na ramieniu. Co ty na to?
- Droga Rhianno, może w przyszłym sezonie? Teraz już późna pora, a nie chciałabym osłabiać naturalnych instynktów Strzały stosowaniem sztucznych metod albo pobudzaczy przed zawodami organizowanymi przez Żywy Obraz Bogini na Ziemi. Wiesz zresztą, że Ona nie pochwala i nie lubi takich sposobów wśród prawdziwych miłośników sokolnictwa. Nie mogę ryzykować. Może w przyszłym roku, na wiosnę.
Była to, oczywiście, odmowa. Pani Rhianna nie spodziewała się zresztą niczego innego, poza uprzejmymi wykrętami. To nie miało jednak teraz znaczenia, liczyło się tylko odwrócenie uwagi. Dyskretnym, ale zdecydowanym i dobrze obliczonym ruchem wsunęła czubek prawego buta pod biodra swojego niewolnika. Wykorzystała chwilę, gdy uniósł je właśnie w kolejnym ataku na kamienie posadzki. Niespodziewanie, opadł fiutem prosto na ekscytujący wszystkich zadeklarowanych fetyszystów przedmiot swego uwielbienia, sam szpic złocistego, niezrównanego buta bogini. Nie zdążył nawet okazać zaskoczenia, instynkt zadziałał niezawodnie. Wyczuła pierwsze drgnięcia silnego wytrysku i pospiesznie cofnęła stopę. Nikt niczego nie zauważył, na złotej skórze oblicowania nie pojawiły się ślady spermy, a nieliczne krople poprzedzającej je wydzieliny nie odróżniały się od koloru tła. Okazało się, że stanowiące jej znak rozpoznawczy i wzbudzające niekiedy irytację samej Żywej Bogini na Ziemi upodobanie do złota na coś się w końcu przyda. Ciałem niewolnika targnęły dreszcze. - „Pospiesz się, durniu!” - ponaglała w myślach. Potraktowała jego głowę obcasem, skoro mogła pani Tara, to i jej wolno. To i tak nie miało większego znaczenia, standard. Ale może pozwoli mu wcześniej oprzytomnieć. Zamilkła i uniosła kieliszek w niemym toaście, nakłaniając do upicia wina obydwie przyjaciółki. Nie chciała, żeby któraś z nich akurat teraz przypadkiem cokolwiek mówiła. Ten głupiec mógłby jeszcze poczuć strach przed wejściem w słowo damie, pomimo uprzedniego zezwolenia na odezwanie się bez specjalnej prośby. Zresztą słusznie, jakieś zasady należy zachowywać, w imię Bogini!
- Pani moja, moja królowo i bogini, jestem gotowy!
Wreszcie! Wreszcie ten skończony idiota zdołał stanąć na wysokości zadania!
- Odwróć się na plecy! - Wydając rozkaz uniosła rękę, nakazując tym samym przerwanie zawodów. Zauważyła, że pani Tara wygięła usta w krzywym uśmiechu. - „Tak, byłaś blisko, moja droga, ale to ja zwyciężyłam. Zwyciężyłam, bo jestem piękniejsza, bardziej godna pożądania i sprytniejsza!” - Triumfowała w duchu. O wynik oględzin genitaliów swego niewolnika nie musiała się martwić. Istotnie, odwracając się na plecy ukazał lekko jeszcze sterczącego fiuta, obficie spryskanego u nasady spermą, która oblepiała też mosznę. Nikt nie mógł mieć co do tego żadnej wątpliwości, pani Rhianna zwyciężyła bezapelacyjnie. Powstała z fotela, na wszelki wypadek demonstrując jeszcze rywalkom lśniące bez jednej skazy złoto butów. Nie zauważyła nawet chwili, w której sukces swego niewolnika w niepoważnej w sumie zabawie zaczęła uznawać za własny triumf, godny pognębienia rywalizującego stronnictwa w rozgrywkach na dworze Żywego Obrazu Bogini na Ziemi.
- Wy także, na plecy! - poleciła.
Tak jak się tego spodziewała, młody niewolnik adorujący stopy pani Tary zdążył się spuścić. Z pewnością przynajmniej dwukrotnie, bo sperma spływała obficie. Tyle jego, wszystko to bowiem nie miało obecnie żadnego znaczenia. Białą skórę lewego buta dziewczyny znaczyły wciśnięte w feralny rowek pomiędzy podeszwą a oblicowaniem ślady lodów czekoladowych! Chwała niech będzie Bogini za czekoladę! Trzeci z zawodników nie zdążył ani wytrysnąć, ani wylizać dokładnie czerwonych butów pani Naomi. Biel lodów śmietankowych i lekka żółć waniliowych odznaczały się wyraźnie w kilku miejscach. Głupiec zasłużył na solidne baty, wprawdzie akurat nie w tej chwili, ale zanotowała w pamięci, by odnaleźć jego kartotekę i wzmocnić uwarunkowanie. Może w ogóle nadaje się tylko do kopalni, skoro czołgając się stóp bogini, choćby była nią obca dama, nagi i skuty łańcuchami, liżąc i całując do woli jej piękne buty, uwolniony od pasa cnoty, nie potrafił się nawet spuścić!
- Zwyciężyłeś – raczyła odezwać się do swojego niewolnika. - Jesteś tylko nędznym robakiem, ale obiecałam ci nagrodę i dotrzymam słowa. Oto jej zadatek.
Umyślnie stukając głośno metalicznymi obcasami, a jakże, kolejna metoda warunkowania, podeszła wolno do nadal leżącego na plecach niewolnika. Przydepnęła kolejno sutki. Wąskie, przypominające ołówki i zakończone zimną stalą obcasy znakomicie nadawały się do takiej tortury. Jakie to dziwne, że ona sama lubiła w stanie pobudzenia silne nawet podrażnienie brodawek. Bywało, że gdy niewolnik lizał jej muszelkę, osobiście ściskała je specjalnymi klamerkami. Zdarzało się nawet, że pozwalała pracować tam zębami któremuś z ulubionych poddanych. A oto te nędzne robaki, bardziej jakoby wytrzymałe, reagowały na drażnienie tego miejsca jękami, a nawet głośnymi okrzykami bólu! Bogini postąpiła bardzo przemyślnie, sprawiając, że czubeczki ołówkowych obcasów, atrybutu kobiecości, znakomicie pasowały do niewolniczych sutków i potrafiły sprawić tam prawdziwe cierpienie. Kolejny dowód i symbol wyższości kobiety!
Tym razem jednak nie przesadzała i poprzestała na lekkim podrażnieniu. Czekał na nią kolejny dowód wspomnianej wyższości. Czyż można wyobrazić sobie lepszy niż to, że ci idioci dosłownie wariują ze szczęścia, gdy przydepnąć im fiuta? Gdy władcza dama w pięknych, wysokich butach na szpilkach bezlitośnie drażni, depcze i torturuje ich najważniejszy narząd, w dawnych czasach oraz na innych planetach stanowiący powód do dumy, niczym, co prawda, nie uzasadnionej? Gdy błagają o taką torturę i takie upokorzenie? Gdy kobiecość triumfuje w ten sposób nad nic nie wartą męskością? Już samo to wystarczy, by uznać wszechmoc i potęgę Bogini!
Skoro jednak tego właśnie pragną, a uważano to zawsze jedną z najbardziej pożądanych nagród w procesie warunkowania, większą nawet niż całowanie butów, większą niż samo tryśnięcie? To znaczy, absolutnie najwyższą formę nagrody stanowiło spowodowanie wytrysku właśnie za sprawą podeptania podnieconego fiuta podeszwą i obcasem. A gdy jeszcze druga bogini pozwalała jednocześnie całować swoje równie wspaniałe buty, niewolnicy odchodzili ze szczęścia od zmysłów. Taką łaskę przyznawano jednak rzadko. Żywy Obraz Bogini na Ziemi odbywała niekiedy podobne ceremonie. Głoszono, że jako władczyni sprawiedliwa, docenia w ten sposób wyjątkowe osiągnięcia nawet niewolnych. Uroczystości szeroko transmitowano, Bogini korzystała przy takich okazjach z pomocy swojej oficjalnej następczyni. Pozwalała całować podeszwy i obcasy własnych butów, podczas gdy księżniczka deptała genitalia szczęśliwca. Na koniec dostępował również zaszczytu adorowania stóp młodej damy. Ktoś musiał przecież oczyścić jej buty. Ona sama, pani Rhianna, nie zamierzała jednak dopuszczać do procesu warunkowania swoich poddanych żadnych potencjalnych konkurentek.
Nie było zresztą takiej potrzeby. Ten głupiec na podobne wyróżnienie w żadnym wypadku nie zasłużył. Bez jej pomocy nie potrafiłby się nawet porządnie spuścić! Musi mu wystarczyć zwykłe podeptanie. Przyłożyła się jednak do swego zadania, dokładnie pocierając mosznę i penisa podeszwą, obcasem, oblicowaniem najpierw jednego, potem drugiego buta. Pracowicie i starannie zbierała ślady spermy, co prawda słabo widoczne na złocistej skórze. Nie szkodzi. Sługa i tak reagował silnymi drgnięciami, głośnym oddechem, cichymi jękami. Odniosła nawet wrażenie, że ten jego fiut zaczął na nowo sztywnieć. Też coś, a to sobie znalazł porę! Zdegustowana, zakończyła obdarowywanie niewolnego i wróciła na fotel.
- A teraz ostatnie danie naszego deseru – zapowiedziała z humorem. - Obrócić się na brzuchy, a wy, zbliżcie się! - Drugi rozkaz skierowała do czarnoskórych służących w liberiach. - Na kolana i ściągać te łachy. Właściwie, wystarczą spodnie i gatki. Ty też, Tom, ciebie również potrzebuję. Fiuty w dłoń i tryskacie na buty obydwu szlachetnych pań. Jest was akurat czterech, idealnie. Każdy z butów ma otrzymać solidną porcję spermy, pospieszcie się.
Słudzy może nawet odrobinę się zdziwili, Tom zachował kamienny spokój. Nie potrafił go zaskoczyć żaden kaprys pani Rhianny, zwłaszcza, że podobne praktyki również stosowano w procesie warunkowania i to zazwyczaj właśnie przy wykorzystaniu członków czarnoskórej elity męskiej służby. Wszyscy czterej sprawiali zresztą wrażenie zadowolonych. Czarni służący nie nosili w osobistej posiadłości pani Rhianny pasów cnoty, a ich wytrysków nie kontrolowano w tak restrykcyjny sposób, jak u niewolnych o skórze białej, ale jednak okazja, by popisać się własnym przyrodzeniem i możliwościami w obecności pani domu nie trafiała się zbyt często. Kto wie, do czego może to doprowadzić? Wprawdzie pani posiadłości wybierała zazwyczaj dla własnej rozrywki niewolników należących do rasy białej, przez pamięć owych zamierzchłych czasów z ziemskiej jeszcze historii sprawiało jej to większą satysfakcję, to jednak nigdy nic nie wiadomo. Może kiedyś zechce doczekać się spadkobierczyni o wyżej cenionej w Królestwie Bogini na Ziemi barwie skóry? Dla szczęśliwca, którego wybrałaby ewentualnie do takiego zadania, oznaczałoby to wygranie losu na loterii i olbrzymią szansę. W końcu, wprawdzie wszyscy mężczyźni w Królestwie zaliczali się do stanu poddanych, ale przecież bywali równi i równiejsi. A oni tutaj mogli do szeregów takiej właśnie elity aspirować.
Oczywiście, oczekiwali na wezwanie i wybór dam. Pani Naomi i pani Tara skinęły na chybił trafił dłońmi. Dziewczyna w bieli przejawiała większą obojętność i może dlatego przypadł jej w udziale podstarzały Tom? A może, spodziewając się, co może nastąpić, z sobie wiadomych powodów liczyła na to, że ten wydali z siebie mniej spermy niż pozostali? Zarządca sam już wybrał dla siebie prawy z białych butów arystokratki. Szybko okazało się, że wigorem i rozmiarami przyrodzenia nie ustępuje młodszym podwładnym. Nie tracąc czasu, ujęli w dłonie sterczące już fiuty i pospiesznie zajęli się wykonywaniem swego zadania. Oczywiście, zgodnie z etykietą nie śmieli otwarcie podnieść wzroku, rzucali jednak ukradkowe, ciekawe spojrzenia na twarze trzech młodych kobiet, zwłaszcza pani Rhianny. Jeżeli spodziewali się dowodów uznania czy podziwu, to musieli się rozczarować. Szlachetna pani naprawdę wolała, o zgrozo, białe małpy i rozmiary przyrodzenia nie miały dla niej decydującego znaczenia. Tylko Tom uporczywie wbijał wzrok w czubki butów pani Tary, chociaż on jeden z nich wszystkich miał akurat prawo spoglądać w twarz swojej właścicielki. Może dlatego, że znał dobrze jej prawdziwe upodobania. Tym niemniej, wszyscy czterej słudzy stanęli na wysokości zadania i buty obydwu szlachetnych pań zalała prawdziwa powódź spermy. O wiele większa, niż to, co zdołał wydzielić z siebie chwilowy sługa pani Tary, nie mówiąc już o nieudaczniku, który przypadł w udziale pani Rhiannie.
- Wystarczy, ubierzcie się i czekajcie na rozkazy!
Czarnoskórzy odstąpili z pewnym zawodem, nie wydawało się, by ktokolwiek zwrócił szczególną uwagę na ich popisy. Może jedna pani Naomi, to jednak nie miało większego znaczenia. Posiadała własną, bardzo liczną służbę oraz wychowywaną przez opiekunki córeczkę i następczynię. Oczywiście, o barwie skóry równie ciemnej jak jej własna, spłodzoną i zrodzoną w naturalny sposób. Zgodnie z bronionym przez tradycjonalistów prawem, popieranym zresztą również przez samą Żywą Boginię na Ziemi, tylko tak poczęte i powite dziewczynki mogły zostać uznane za panie szlachetnej krwi, legalne następczynie i spadkobierczynie. Dopuszczano jedynie wstępną ingerencję w dobór płci dziecka, wszystko inne musiało odbywać się w sposób mniej więcej naturalny. W tej sytuacji wiele dam poczynało potencjalne spadkobierczynie w obecności świadków, co bardziej zapobiegliwe utrwalały nawet ów akt na nośnikach i serwerach. O ile Czerwona Dama okazywała zainteresowanie umiarkowane, to pani Tara spoglądała na nieznacznie szpecącą jej śnieżnobiałebiałe buty spermę z pewną odrazą.
- Deser podany, pora na konsumpcję – zagaiła z humorem gospodyni. - Niewolnicy wyliżą teraz na koniec nasienie z naszych butów. Zwycięzca zawodów własne, przegrani tych, którzy potrafili ich godniej zastąpić.
- Czy to konieczne? - spytała pani Tara.
- Oczywiście, moja droga. - Pani Rhianna omal nie zaniemówiła ze zdumienia. Coś takiego! - Przecież nie zostawimy twoich pięknych butów w takim stanie. W dodatku, to przecież nagroda tych nędznych robaków. Obiecałyśmy i nie możemy teraz odmówić. W końcu, władamy naszym Królestwem i naszymi niewolnikami sprawiedliwie.
- Tak, Taro. Rhianna ma rację, obiecałyśmy, a oni służyli nam ze wszystkich sił. - Gospodynię poparła pani Naomi. - Nie wszyscy zdążyli wytrysnąć, dajmy im więc odrobinę radości oraz kolejną szansę. - Czerwona Dama nie wydawała się przejęta możliwym uznaniem zawodów za jej osobistą porażkę i zdawała się nie żywić urazy do własnego, przypadkowego championa.
- Skoro tak uważacie... - Dziewczyna w bieli ustąpiła jakby z niechęcią. - Niech więc robią swoje i zajmijmy się innymi rozrywkami.
- Oczywiście, moje drogie panie, rozsiądźcie się wygodnie. Może wina? A wy, na co czekacie? Rozkazuję natychmiast oczyścić językami nasze piękne buty!
Pani Rhianna nie zdołała całkowicie ukryć rozdrażnienia w głosie. Co ta głupiutka Tara wyprawia? Zakochała się od pierwszego wejrzenia w niewolniku czy co? Owszem, prezentował się nieźle, młody, opalony i wzmocniony dobrym jedzeniem oraz ciężką pracą na świeżym powietrzu. Ale przecież takich trafiają się wszędzie setki. No, można jeszcze zrozumieć chwilowe zauroczenie, jej samej też przytrafiało się niekiedy coś podobnego. Ale takie sprawy załatwia się inaczej, zwłaszcza przebywając w gościnie. Słówko szepnięte zaufanemu i obrotnemu szefowi służby, dyskretna wizyta wybrańca w sypialni damy. Podobne rzeczy się zdarzały. Ona sama nie miałaby w normalnej sytuacji nic przeciwko, nawet by przyklasnęła. W końcu niewolnicy są od tego, by z nich korzystać. Korzystać w każdy sposób, który spodoba się szlachetnie urodzonej pani. Tara jest jej gościem i miałaby pełne prawo do takiej usługi, normalna sprawa. Sama zamierzała przy kolacji dyskretnie wręczyć przyjaciółkom szkatułki z duplikatami wiadomych kluczyków. Ale nie w obecnej sytuacji, nie po tym, gdy starły się z Tarą podczas tej całej, niewinnej w zamierzeniu zabawy.
Zajęta takimi myślami, pani Rhianna nie zwróciła nawet uwagi na gorączkowe zabiegi swego sługi, który gorliwie wylizywał jej buty. Tym razem naprawdę zupełnie jej nie obchodził. Nie odczuwała najmniejszej satysfakcji, najmniejszego poczucia zadowolenia ze sprawowanej władzy. Ten idiota i jego służby nie miały żadnego znaczenia, wiadomo, że zrobi wszystko, co mu się każe. Zlizywał w dodatku własne nasienie, więc nawet nie został aż tak bardzo upokorzony. Pani domu wpatrywała się natomiast intensywnie w panią Tarę i jej sługę. Z nagłym przypływem silnej irytacji uświadomiła sobie, że prawdziwą satysfakcję sprawiłoby jej w tej chwili upokorzenie tego chłystka, a także samej pani Tary, jeżeli już o to chodzi. Nie pamiętała nawet jego imienia, a oto pragnęła, by to jej buty wylizywał. Buty zlane spermą co najmniej dwudziestu czarnoskórych służących. A ta suka Tara musiałaby na to patrzeć. Coś takiego, do czegóż to doszło? Marzy o upokorzeniu własnego, białej rasy, a więc najniżej postawionego niewolnika i nie może natychmiast tego uczynić. Sama wyznaczyła reguły tej gry i oto zwróciły się one przeciwko niej. Przecież naprawdę nie może w tej chwili nic zrobić, nie może obrazić gościa, szlachetnie urodzonej damy, zwłaszcza w obecności liczącego się świadka, pani Naomi.
Gotując się ze starannie ukrywanej złości obserwowała jak Chłystek (czyżby wynurzył się z anonimowej masy i dorobił się przezwiska?) starannie, nie okazując obrzydzenia, za to z dużą delikatnością i niemal religijnym uwielbieniem zlizuje cudzą spermę, oczyszczając śnieżnobiałe buty pani Tary. W podobny sposób mógłby oddawać cześć samej Żywej Bogini na Ziemi, gdyby kiedykolwiek dostąpił takiego zaszczytu. Ale nie, nigdy nie widziała aż takiej delikatności, nawet u nagradzanych w wiadomy sposób, uhonorowanych przejawem monarszej łaski poddanych. Co gorsza, pani Tara przyjmowała ten w założeniu upokarzający dla sługi hołd w sposób, jak gdyby sama obdarzała go właśnie iście królewską łaską i najwyższym dowodem uznania. Powoli i starannie unosiła stopy, otwarcie już ułatwiając językowi chłopaka dostęp do miejsc powalanych nasieniem, czekała cierpliwie, by uporał się z kolejną plamą spermy, uważała, by nie dźgnąć go przypadkowo ostrogą czy obcasem. Trwało to zdecydowanie zbyt długo, pora kończyć tę nieudaną zabawę. Na szczęście, Chłystek nadal należy do niej, Rhianny, stanowi jej własność, od czubeczka tego zwinnego języka po czubeczek fiuta. Jeszcze się z nim policzy, sprawi, że pożałuje dzisiejszej służby dla tej odzianej w biel dziwki.
Każda nieprzyjemna próba też dobiega w taki czy inny sposób końca. Widząc, że słudzy, jej własny oraz pani Naomi, wykonali już wyznaczone zadanie, a Chłystek i Tara zajmują się swoim tańcem godowym uznała, że może wreszcie przerwać to niesmaczne przedstawienie.
- Wystarczy. Dość już najadłyśmy się lodów i bitej śmietany. Jak słusznie zauważyłaś, Taro, pora na inne rozrywki.
Odepchnęła stopą nieudacznego sługę, pani Naomi uczyniła to samo ze swoim. Tymczasem Tara zgłosiła jednak obiekcje.
- Może jeszcze chwilę, mam wrażenie, że moje buty wymagają dalszej pracy.
Nawet pani Naomi uznała słowa młodszej przyjaciółki za cokolwiek niestosowne. Obrzuciła białą skórę krytycznym spojrzeniem.
- Nic tu nie widzę, chyba się mylisz, moja droga. Blask słońca może łatwo zwieść w takich sprawach.
Wobec takiego poparcia, pani domu nie zwlekała z o wiele poważniejszym ciosem.
- Jeżeli uważasz, moja droga, że niewolnik nie postarał się wystarczająco dobrze, to rozkażę ukarać go za lenistwo oraz lekceważenie rozkazów. Jeśli zechcesz, to na twoich oczach.
- Ach nie, myliłam się. Już wszystko w porządku, to na pewno to słońce.
- A więc dobrze. Pomóżcie im wstać.
Polecenie to skierowała, oczywiście, do służących. Z nadal skutymi na plecach dłońmi, niewolnicy mieliby problem ze wstaniem choćby na kolana. Obserwowanie ich wysiłków mogłoby nawet okazać się zabawne i pani Rhianna znajdowała niekiedy w czymś takim przyjemność. Ale nie teraz. Teraz chciała ich jak najszybciej odprawić, zwłaszcza Chłystka. Gdy sługa pani Naomi stanął już na nogach okazało się, że podczas wykonywania swego ostatniego zadania jednak wytrysnął. Przynajmniej Czerwona Dama nie powinna żywić żadnej urazy, o ile, rzecz jasna, zwracała na tę kwestię jakąkolwiek uwagę. Pani Rhianna obawiała się już, że Tara uczyni coś głupiego, na przykład własną dłonią zechce pomóc Chłystkowi, co postawiłoby ich wszystkich w bardzo niezręcznej sytuacji, młoda arystokratka zdołała się jednak opanować. Odetchnięcie z ulgą wypadło, niestety, przedwcześnie. Gdy chłopak zdołał już stanąć o własnych siłach, dziewczyna zdała mu pytanie.
- Jak się nazywasz, sługo?
- Mówią na mnie mnie Rafen, Szlachetna Pani.
Tym razem pani Rhianna naprawdę nie potrafiła wydobyć z siebie głosu, dzięki czemu tamci zdążyli wymienić jeszcze kilka słów.
- Dziękuję za twoją służbę, Rafenie. Nie żywię do ciebie urazy z powodu przegranej, sam poniosłeś z tego powodu surową karę.
- To nie była kara, Szlachetna Pani.
- Umyjcie im przyrodzenia, szybko. I dawać tu kubełek z lodem. Muszę nałożyć pasy cnoty.
Gospodyni zdołała wreszcie zareagować. Oczywiście, nie zamierzała brudzić sobie rąk niewolniczą spermą, ale użycie lodu nie było tak naprawdę konieczne, skoro
  
Robo
  
arekrak
17.08.2019 22:52:14
Grupa: Użytkownik

Posty: 11 #
Od: 2019-4-4
"Zakończenie" sugeruje, że będzie jeszcze ciąg dalszy. Czekamy.
_________________
Podobało się? Zapraszam na https://arekrak.blogspot.com
  
Nefer
19.08.2019 11:43:52
Grupa: Użytkownik

Posty: 13 #
Od: 2019-7-30
A niech to. Nie zauważyłem, że edytor na portalu odciął sporą część tekstu. Naprawiam to niedopatrzenie i wklejam "część drugą". Dzięki za zwrócenie uwagi.



Gospodyni zdołała wreszcie zareagować. Oczywiście, nie zamierzała brudzić sobie rąk niewolniczą spermą, ale użycie lodu nie było tak naprawdę konieczne, skoro niedawno wszyscy oddali nasienie. Chciała jednak w jakiś sposób ukarać tego całego Rafena, a chłodzący wino lód miała akurat pod ręką. Ukarać teraz, natychmiast, bez żadnej zwłoki. I pokazać tej całej Tarze, kto naprawdę jest jego panią i boginią. Jest i pozostanie już na zawsze. Do kogo chłopak należy, tak jak wypada, od czubka języka, po czubek fiuta.
Z nałożeniem pasów cnoty dwóm pozostałym durniom uporała się szybko, lodu użyła tylko pro forma, obręcze zacisnęła skutecznie, ale z umiarem. Genitalia Rafena potraktowała ze zdecydowanie większą uwagą. Obmacała je starannie, podrażniła dłonią w zawsze budzący odzew sposób. I odzew nastąpił, penis zaczął się podnosić. Doskonale, niech ta dziwka Tara to zobaczy, zobaczy, kto jest tutaj prawdziwą panią! Ponieważ Chłystek Rafen zareagował, użycie lodu okazało się konieczne. Chciałaby spoglądać mu w tej chwili w oczy, ale zgodnie z prawidłami wpatrywał się w czubki jej butów, a ona nie mogła przecież nakazać mu uniesienia głowy. Nie szkodzi, i tak potrafi rozpoznać jego reakcje. Nabrała lodu i z delikatną pieszczotą przycisnęła do przyrodzenia chłopaka. Przyciskała długo, starannie, przeciągając tę chwilę. Usłyszała, jak przyspieszył oddech niewolnego. Tak... odrobina życzliwości. A potem powrót do bezlitosnej surowości. Tak działało to wszystko najlepiej, należało tylko odpowiednio dobierać proporcje. Pierścienie nałożyła w sposób zdecydowany, zacisnęła bardzo mocno. Drgnął i niemal jęknął z bólu. Zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że chłopak nie może nosić zbyt długo równie silnie zaciśniętego pasa cnoty bez szkody dla zdrowia. Ale, nie zamierzała przecież tak go zostawić, o nie. Tyle, że on o tym nie wiedział i to było w tym wszystkim najpiękniejsze. To oraz fakt, że nie miał możliwości w żaden sposób sprzeciwić się czy błagać o litość, choćby spojrzeniem.
- Rozkuć ich i niech wracają do pracy – zadysponowała, wsuwając kluczyk za dekolt złocistej sukienki.
Podczas gdy Tom zajął się wykonaniem rozkazu, dorzuciła kolejny.
- Na wieczornym apelu po dziesięć batów dla każdego.
- Czy któryś z nich w czymś ci uchybił, Rhianno?
Doskonale, Tara jednak nie wytrzymała.
- To tylko dla ich dobra. Po pierwsze, dostąpili dzisiaj zaszczytu służenia przy naszych osobach. Aby dobrze to zapamiętali, taka łaska powinna kojarzyć się w ich nędznych umysłach z odrobiną bólu. A po drugie, może po tej chłoście zazdrośni towarzysze z baraków nie uduszą ich już tej nocy. - Roześmiała się.
- W takim razie, proponuję po dwadzieścia batów, Rhianno. Oczywiście, o ile mogę dysponować twoimi niewolnikami.
- Jesteś tutaj gościem, Naomi. Masz prawo korzystać z moich niewolników w każdy sposób, jaki ci się spodoba. - „No, może akurat dzisiaj nie w każdy, ale postaram ci się to wynagrodzić.” - Pomyślała pani Rhianna. - Niech więc będzie po trzydzieści batów, po dziesięć od każdej z nas. Co wy na to, moje panie? Przecież śmietana do lodów powinna zostać właściwie ubita – dodała z humorem.
- Doskonały pomysł, może nawet sama wybiorę się na plac. - Uśmiechnęła się pani Naomi.
- A więc, postanowione. Skoro skończyłyśmy już deser, pora zająć się innymi rozrywkami, jak słusznie zauważyła Tara. Proponuję przejść nad basen, robi się coraz cieplej i z przyjemnością pozbędę się stroju jeździeckiego
- Chętnie, Rhianno.
- A ty, Taro, moja droga?
- Wybacz Rhianno, ale czuję się odrobinę zmęczona i odpocznę może od upału w moich apartamentach. Ty też wybacz, Naomi.
- Oczywiście, moja droga. Każę przysłać schłodzone wino i owoce.
- To nie będzie konieczne.
- Tak czy inaczej, służba poda co trzeba. - W niedwuznaczny sposób skinęła dłonią Tomowi. - Spotkamy się na podwieczorku, mam nadzieję?
- Tak, do zobaczenia. A teraz wybaczcie obydwie.
Tara zniknęła w drzwiach do rezydencji, otworzonych przed nią przez pochylonego w ukłonie niewolnego.
- Jak wiesz, Naomi, basen znajduje się po drugiej stronie ogrodów. Mam wezwać lektyki, czy wolisz się przejść?
- Przespacerujmy się, odrobina ruchu dobrze nam zrobi po tej uczcie.
- Każę sprowadzić masażystów.
- O, to świetny pomysł, moja droga.
Ścieżkę wiodącą w stronę basenu wyłożono kamiennymi płytkami, podobnie jak wszystkie inne w ogrodach. Dzięki temu obydwie panie istotnie nie musiały korzystać z lektyki i podążyły do celu pieszo, niespiesznie stukając obcasami. W trakcie spaceru prowadziły jeszcze błahą konwersację, wymieniając uwagi na temat kwiatów i roślin. Gdy jednak rozsiadły się w swoich lożach, gdy oczekujący słudzy pomogli im zdjąć wysokie buty (pani Rhianna pozbyła się ich z pewną ulgą, robiło się naprawdę gorąco i dostosowywanie się do założeń uwarunkowania okazywało się coraz trudniejsze, na szczęście, przebywając we własnej posiadłości nie musiała traktować każdej niemal okazji jako wystąpienia oficjalnego i męczyć się niczym zmuszona do tego Żywy Obraz Bogini), ochłodziły się w basenie i popijając wino oddały się w ręce niewolnych masażystów, rozmowa w naturalny sposób zamarła.
Pani Rhianna przyjęła to z ulgą. Obowiązki gospodyni nakazywały podtrzymywanie uprzejmej wymiany zdań, a ona wolała zastanowić się nad wydarzeniami dzisiejszego przedpołudnia. Ta suka Tara próbowała z nią rywalizować i dostała po łapach. Zapewne nie zostaną już prawdziwymi przyjaciółkami. Trochę szkoda, bo pochodziła ze znakomitej, wpływowej rodziny, której poparcie przydałoby się w rozgrywkach na dworze. Ale nie szkodzi, jej krewne doskonale wiedzą, że sojusz z frakcją Rhianny tak czy inaczej leży w ich interesie, niezależnie od kaprysów młodej, niezrównoważonej dziewczyny. Tym bardziej, że zachowanie Tary ledwie dawało się uznać za dopuszczalne i zgodne z dobrym tonem. Już to, że w obecności innych dam, w tym samej właścicielki, zapytała niewolnika, cudzego niewolnika, o imię, stanowiło co najmniej nietakt. Pytać można o imię konia, sokoła czy myśliwskiego psa, ale nie nędznego, białego niewolnego! A ona jeszcze podziękowała mu za służbę! Niewyobrażalne! Następnie omal nie zaprotestowała przeciwko rozkazowi wychłostania tego Rafena. Czy ta idiotka naprawdę się zadurzyła? Czy posunie się do złożenia propozycji kupna? Aż tak nisko chyba nie upadnie? Chociaż zachowywała się w sposób tak nieodpowiedzialny, że niczego nie można wykluczyć. Pani Rhianna przesunęła się nieco, gestem nakazując niewolnemu, by zajął się jej lewą stopą. Z satysfakcją odmówi, oczywiście, pod jakimkolwiek pretekstem. Rodzina Tary jest bogata, ale i jej niczego, dzięki Bogini oraz kryształom, nie brakuje. Pieniędzy i tak ma aż nadto. A Rafena nie odda, o nie. W normalnych warunkach stanowiłby dodatek do szkatułki z kluczykiem, oczekujący po kolacji w apartamentach Tary. Gdyby ta dała jakikolwiek znak, że tego właśnie sobie życzy. Ale nie teraz, gdy dała takich znaków aż nadto. Teraz to żadna z nich kluczyka nie dostanie, Naomi niestety również, bo pominięcie tej uwielbiającej biel dziwki Tary stałoby się wówczas poważnym despektem. Trzeba jednak coś wymyślić, zasady gościnności mają swoje wymogi.
Niespodziewanie pomogła jej sama pani Naomi.
- Posiadasz znakomicie wyszkolonych masażystów, droga Rhianno. Przyznaję to uczciwie i z zazdrością. - Niewolny zajmował się w obecnej chwili jej karkiem, plecami i kręgosłupem, zniżając się coraz bardziej ku pośladkom.
- Cieszy mnie twoje uznanie, Naomi.
- Skoro już zażyłyśmy kąpieli, czy miałabyś coś przeciwko, gdybym zapragnęła skorzystać z dalszego masażu w zaciszu moich apartamentów?
- Oczywiście, że nie. Każę podać wino i owoce.
- Nie, nie chciałabym, aby mi przeszkadzano.
- Ach tak. Przyślę więc twojego masażystę z tacą. Powiedzmy, za dziesięć minut?
- Dziękuję ci, moja droga. - Pani Naomi uśmiechnęła się z wdzięcznością i powstała z loży. - A więc, do zobaczenia przy podwieczorku. - Oddaliła się, tym razem stąpając boso po trawie i omijając rozpalone słońcem kamienie.
- Podejdź tutaj. – Pani Rhianna rzuciła rozkaz masażyście przyjaciółki. - Słyszałeś, jakie są życzenia szlachetnej pani. Wypełnisz je najlepiej, jak potrafisz, cokolwiek rozkaże. - Mówiąc to wydobyła kluczyk i zdjęła obręcze. Później... Później ona sama powie, kiedy masz zgłosić się po swoje pierścienie.
- Dziękuję, Najszlachetniejsza Pani.
- Ruszaj już i nie zapomnij o winie.
Skinęła dłonią na własnego masażystę, który podjął pracę nad stopą swojej pani. Nie musiała spoglądać w jego twarz, by dostrzec wyraz zawiści. Oto, koledze poszczęściło się, gdyby tylko inaczej podzielili się obowiązkami... Pozwoliła mu dokończyć masowanie mięśni podudzi, zanim obróciła się i uniosła na leżance.
- Podejdź i ty.
Gdy posłusznie usłuchał wezwania, zdjęła obręcze również i jemu.
- Przed kolacją zgłosisz się do Toma. Powiedz, że poleciłam przygotować cię dla pani Tary i dostarczyć do jej apartamentów. Masz tam czekać w gotowości po wieczornym apelu. Potem ty także spełnisz jej rozkazy, czegokolwiek sobie zażyczy. Może wyrzuci cię po prostu za drzwi, może wychłoszcze, a może skorzysta z twoich usług. Nie mam pojęcia, to jej wola. A teraz... Kiedy miałeś ostatni raz okazję sobie ulżyć?
- Dwa tygodnie temu, Najszlachetniejsza Pani.
- Pozwalam ci trysnąć ocierając się o moją stopę. Nie chcę, żebyś teraz uwolniony, spuścił się gdzieś w kącie i potem usługiwał w nieodpowiedni sposób. Gdy skończysz, wymasuj mnie w tym miejscu jak najdokładniej.
- Dziękuję, Najszlachetniejsza Pani.
Nie zwracała już na poczynania niewolnego większej uwagi. Przynajmniej sprawa obowiązków gospodyni załatwiona. Ten tutaj będzie czekał na Tarę w jej sypialni, gdy ona wróci po asystowaniu chłoście Rafena. Będzie czekał nagi, na kolanach, ze skutymi na plecach dłońmi i kluczykiem od kajdanek zawieszonym na szyi. Prezent od pani domu. A że niekoniecznie taki, jakiego ta dziwka by pragnęła, to już trudno. Ciekawe, czy zrozumie aluzję z tym kluczykiem? Jej samej i okazywanej gościnności nie da się przy tym niczego zarzucić. Poczuła jednak, gdy niewolny trysnął. Och, jeszcze jeden smaczek. Jeżeli ta suka rzeczywiście skorzysta z usług przysłanego jej ogiera, to pani Rhianna odczuje dodatkową satysfakcję z tego, że poprzednim razem spuścił się na jej własną stopę, a dopiero potem służył rywalce.
Niewolnik powrócił do masażu, z mniejszą, niestety, gorliwością. No tak, jak mogła zapomnieć, że gdy pozwolić im na wytrysk, natychmiast tracą zapał do pracy. Trudno, jej własne niedopatrzenie. Może wezwać innego? Nie, szkoda, fatygi. W końcu i tak ma ważniejsze sprawy na głowie, niż jakiś tam masaż. Trzeba pokazać tej całej Tarze, gdzie jej miejsce i czym kończy się próba rywalizacji z panią Rhianną. Podjęła już pierwsze kroki. Postanowiła również, że nakłoni obydwie przyjaciółki do asystowania przy wymierzaniu wieczornej chłosty. Naomi nie będzie miała nic przeciwko, odpowiednio poprowadzona rozmowa sprawi, że Tara też nie znajdzie pretekstu, by odmówić. A potem to już proste, zaproponuje, by wysmagały niewolnych osobiście. Ostatnia forma nagrody. Każda z nich po dziesięć uderzeń dla Rafena i pozostałych. Oczywiście, tamci dwaj nie mają żadnego znaczenia. Liczy się tylko Chłystek. Liczy się tylko Rafen. Ciekawe, co z tego wyniknie? Poczuła przypływ ciekawości i podniecenia, prawdziwej ciekawości i prawdziwego podniecenia, silniejszy, niż jakikolwiek doświadczony od lat. Wreszcie coś naprawdę dzisiaj poczuła! Po raz pierwszy w chwili, gdy zapragnęła upokorzyć Rafena na oczach Tary i nie znalazła sposobu, by to uczynić.
Właściwie, jak to się stało, że do tej pory chłopak umknął jej uwadze? Przecież zawsze miała słabość do białych niewolnych. Prawda, posiada ich wielu, ale on się jednak wyróżnia. Przymknęła oczy i przywołała w myślach twarz oraz sylwetkę Chłystka. Niczego sobie, chociaż to nie ten powód. Takich jak on, można znaleźć wielu, silnych, przystojnych, opalonych... Chodzi o coś innego. O tę jego niewinność. O to, że nadal oczekuje od życia miłości! Tak, miłości! Będąc niewolnikiem, oczekuje miłości od spotkanej na swojej drodze pani i bogini! Urocze. Wyjątkowe. Intrygujące. Ciekawe, w jaki sposób chce na tę miłość zasłużyć, w jaki sposób okazać własną? To byłoby zupełnie nowe doświadczenie, prawdziwa miłość ze strony niewolnego. Miłość, a nie czyste pożądanie, wzbudzane ograniczaniem prawa do orgazmu, strachem i fetyszystycznym uwarunkowaniem. Miłość, o której młode i niedoświadczone, szlachetne urodzone panie z Królestwa Bogini na Ziemi czytują tylko ukradkiem w starożytnych romansach albo oglądają w równie starodawnych, zakazanych filmach. Uczucie dawno już wymarłe i wyklęte. Może warto tego doświadczenia spróbować? To mogłoby okazać się czymś zupełnie nowym, odświeżającym. Tara w jakiś sposób to wyczuła i dotknęła właściwej struny. Na szczęście, nie ma możliwości, by jej samej, Rhiannie, sprzątnąć taką okazję sprzed nosa. Tak, to ona osobiście zajmie się Rafenem. Oczywiście, to nie przyjdzie równie łatwo, jak granie na rzekomych uczuciach uwarunkowanych fetyszystycznie niewolników. Ten uroczy głupiec zapewne zdążył się już w Tarze zadurzyć. Ale ona postara się, by zmienił obiekt swoich uczuć. Z pewnością to potrafi, nawet, jeżeli będzie to wymagało okazania więcej niż zdawkowej życzliwości.
O dziwo, myśl ta nie wydała jej się wcale przykrą. W najgorszym razie wszystko to dostarczy rozrywki, w najlepszym zapełni może pustkę, lepiej niż potrafią to uczynić polowania, rozgrywki na dworze czy hodowla i warunkowanie wszystkich niewolnych razem wziętych. Tego tutaj ona sama spróbuje zniewolić w inny sposób, może nawet zrezygnuje w tym celu z odrobiny własnej władzy i swobody. Wszystko, by odegnać nudę, zapełnić w jakiś sposób tę potworną pustkę, którą odczuwa od dawna, ale której istnienie i właściwą istotę uświadomiła sobie tak naprawdę dopiero dzisiaj. Może powinna nawet podziękować Tarze za to, że dała jej po temu okazję? Za to, że ofiarowała jej Rafena? To byłaby już przesada, myśl o rywalce nadal wzbudzała emocje. I dobrze, tak nawet lepiej. Właśnie emocji jej brakowało, prawdziwych emocji, a nie namiastek związanych z polowaniami czy politycznymi intrygami. Może Rafenowi się uda? Zawsze uwielbiała lody z bitą śmietaną. Razem z czekoladą stworzą wspaniały deser.

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » OPOWIADANIA FEMDOM » LODY CZEKOLADOWE Z BITĄ ŚMIETANĄ

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!


TestHub.pl - opinie, testy, oceny

Najlepsze strony o BDSM KTO NAJLEPSZY W BDSM