Serwis zawiera materiały erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich !!!
Jeśli nie ukończyłeś 18 lat, musisz opuścić stronę !






 
Nagłówki

Forum - Szkoła BDSM



NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » OPOWIADANIA FEMDOM » ZBYSZEK, ROZDZIAŁ 11

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Zbyszek, rozdział 11

  
Ariouth
18.08.2023 01:42:24
Grupa: Użytkownik

Posty: 13 #
Od: 2023-6-17
Urodziny Zbyszka

Latem Zbyszek był już dobrze wytresowanym niewolnikiem, który dostatecznie panował nad swoimi popędami, dzięki czemu coraz częściej unikał chłosty. Po pamiętnym grzybobraniu w jego porannej toalecie nastąpiła pewna zmiana: Patrycja przestała go golić i po kilku dniach na twarzy niewolnika wykiełkowała broda i wąsy. Ani Pani ani Patrycja nie wyjaśniły, jaki był powód tej zmiany, więc również Zbyszek przeszedł nad tym do porządku dziennego.

- Zdaje się, że niedługo będą twoje urodziny, więc postanowiłam dać ci prezent - powiedziała Pani do Zbyszka pewnego dnia podczas kolacji.

- Dziękuję! Bardzo jest Pani dla mnie łaskawa!

- Umówiłam się w pracowni jutro na dziesiątą, ale będzie ładna pogoda, więc pojedziemy wcześniej, żeby trochę pospacerować. Tam jest kopiec, którego jeszcze nigdy nie widziałam, więc może to być dobra okazja do zwiedzania. A potem może będzie jeszcze czas, żeby zjeść kremówkę? Śniadanie o szóstej, a potem ruszamy.

Następnego dnia kwadrans po szóstej Zbyszek i Patrycja klęczeli przed Panią, która dopijała kawę.

- Ładnie wyglądacie - Pani pochwaliła swoich niewolników - Zostawcie sobie tylko obroże na szyjach, nic więcej nie będzie dzisiaj potrzebne!

Patrycja zdjęła sobie i Zbyszkowi bransolety, a potem wyjęła rurkę z penisa niewolnika. Zbyszek dopilnował, żeby erekcja się nie pojawiła nawet wtedy, gdy Patrycja ocierała się o niego swoimi piersiami. Kiedy niewolnicy byli gotowi, Pani zapięła im smycze i zaprowadziła do auta. Zbyszek dostał tym razem zgodę, żeby usiąść obok Patrycji na tylnej kanapie.

- Proszę o pozwolenie na zadanie pytania - powiedziała nieśmiało Patrycja.

- Tak? - zgodziła się Pani.

- Czy nie powinniśmy założyć ubrań?

- A po co? - Pani wzruszyła ramionami i ruszyła.

Wyjazd z miasta trwał tylko pół godziny, bo na drogach nie było jeszcze dużego ruchu. Potem jechali przez kolejne czterdzieści minut malowniczą drogą wśród wzgórz. Wreszcie przejechali przez rzekę, objechali osiedle na południe od centrum miasteczka, które było celem podróży, a potem dotarli wąską uliczką do parku miejskiego. Pani zaparkowała na poboczu naprzeciwko niebieskiej figurki Matki Bożej.

- Jesteśmy na miejscu! - zakomunikowała - I mamy mnóstwo czasu na spacer!

Niewolnicy wyszli z samochodu i Patrycja z szacunkiem podała Pani końce obu smyczy. Weszli w głąb parku. Pogoda rzeczywiście dopisała, było słonecznie i wiał tylko lekki wiatr, który jednak o tak wczesnej porze przyprawiał niewolników o gęsią skórkę. Park był dość mocno zarośnięty, ale dobrze utrzymany, z niewielką muszlą koncertową pośrodku. Pani spacerowała powoli, w zamyśleniu przyglądała się drzewom. Patrycja i Zbyszek szli kilka kroków za nią, dbając o to, żeby ich smycze nie były ani za bardzo napięte, ani zbyt luźne. Ręce trzymali przez cały czas na plecach.

Po obejściu muszli koncertowej Pani skierowała się ku kortom tenisowym, a potem skręciła i stanęła przed kopcem.

- Zobaczcie, taki sam, jak u nas, tylko mniejszy! - zauważyła i spiralną alejką poprowadziła swoich niewolników na wierzchołek, gdzie z tarasu widokowego można było popatrzeć na park z góry. Było już po ósmej i w alejkach pojawili się nieliczni na razie przechodnie. Plac zabaw nadal był pusty, a na plenerowej siłowni przystanął jakiś biegacz i zaczął ćwiczyć na orbitreku. Pani rozejrzała się po okolicy i uśmiechnęła.

- Patrycjo, myślę, że zasłużyłaś na orgazm! - powiedziała - Teraz oprzyj się o barierkę, a Zbyszek zrobi ci minetę.

Patrycja zdziwiła się, ale wykonała polecenie i rozstawiła szeroko nogi. Zbyszek uklęknął przed nią i zaczął pieścić językiem jej cipkę.

- Nie musisz być cicho! - zauważyła Pani. Patrycja, która dotąd tylko głośno oddychała, zaczęła jęczeć, a potem przeciągle krzyknęła podczas szczytowania. Pani z zadowoleniem zaobserwowała, że biegacz i dwie nastolatki idące do tężni spojrzeli w ich kierunku.

Patrycja stała z zamkniętymi oczami i przeżywała na miękkich nogach chwilę rozkoszy. W tym czasie Zbyszek wstał, bo Pani pociągnęła jego smycz. Jego członek był lekko naprężony.

- Jesteś niepoprawny! - krzyknęła ze złością Pani - Nie pozwoliłam ci mieć erekcji!

- Bardzo przepraszam! - Zbyszek zaczerwienił się - To niechcący!

- Żałuję, że nie zabrałam bata! Patrycja, ugryź go mocno w tyłek, nie życzę sobie oglądać jego sterczącego wacka!

Patrycja ocknęła się, kucnęła przy Zbyszku, złapała go za podbrzusze, żeby się nie wyrywał i wpiła zęby w jego lewy pośladek. Niewolnik wzdrygnął się i wydał z siebie odgłos brzmiący jak połączenie jęku i stłumionego krzyku. Zaimprowizowana metoda zadziałała, jego penis opadł i wrócił do rozmiaru akceptowanego przez Panią.

- Żeby mi to było ostatni raz! - warknęła Pani i pociągnęła za smycze dając swoim niewolnikom sygnał do zejścia z kopca.

- Błagam o wybaczenie! - jęknął Zbyszek - Będę się bardziej pilnował!

- Mam nadzieję! I ręce do tyłu! - ta ostatnia uwaga była bardziej do Patrycji, która straciła równowagę na wąskiej alejce i musiała złapać Zbyszka za ramię, żeby nie sturlać się po stoku.

Zeszli powoli z kopca, a potem udali się w kierunku kortów tenisowych. W parku było coraz więcej przechodniów. Już obok kopca minęli kobietę z dzieckiem na wózku, która pośpiesznie skręciła w boczną ścieżkę. Trochę później na przeciwległym końcu alejki pojawiły się dwie starsze spacerowiczki. Kiedy dostrzegły Panią i jej niewolników, stanęły jak wryte, przeżegnały się i uciekły. Biegaczy widok spacerującej trójki wybijał z rytmu i tylko grupa wyrostków idąca w kierunku siłowni nie speszyła się i przeszła obok z kilkoma komentarzami dotyczącymi piersi Patrycji i przyrodzenia Zbyszka. Młodzi ludzie stracili zapał do komentowania dopiero wówczas, kiedy Pani z uśmiechem zaproponowała, że Zbyszek może zrobić im loda albo nadstawić dupy.

Spacer został przerwany w pobliżu parkowej restauracji, która właśnie miała otworzyć się o dziewiątej i gdzie Pani miała nadzieję zamówić pyszną kremówkę. Z bocznej alejki wyszli dwaj policjanci i pośpiesznie podeszli, a właściwie nawet podbiegli do Pani i jej niewolników.

- Dzień dobry! - odezwał się młodszy policjant, który był mniej zdyszany niż kolega.

- Dzień dobry! - odpowiedziała uprzejmie Pani.

- Patrol interwencyjny, młodszy aspirant Maciej Kulson - przedstawił się policjant - Dostaliśmy wezwanie do... hmm... nieobyczajnego wybryku w tym parku...

- Proszę się rozejść i nie robić zbiegowiska! - przerwał mu starszy kolega krzycząc do wyrostków, którzy stojąc w bezpiecznej odległości nagrywali przebieg interwencji swoimi telefonami. Młodzi ludzie przenieśli się dalej i ukryli za krzakami, ale nie przestawali obserwować rozwoju sytuacji.

- Proszę o przejście z nami na zaplecze restauracji - zaproponował aspirant Kulson - I o zakrycie miejsc intymnych.

- Z najwyższą przyjemnością! - odpowiedziała Pani i poprowadziła swoich niewolników za policjantami. Po drodze spojrzała groźnie na Zbyszka, który spełnił polecenie aspiranta i zasłonił genitalia. Niewolnik zrozumiał i zabrał rękę na plecy.

Tymczasem okazało się, że restauracja była jeszcze zamknięta, nawet od strony zaplecza. Udało się jednak znaleźć takie miejsce, które było z trzech stron osłonięte. Starszy policjant zabezpieczył je z czwartej strony, rozczarowując tym ukrytych w krzakach obserwatorów. Aspirant Kulson odchrząknął łypiąc jednym okiem na piersi Patrycji, bezwstydnie wypięte w jego kierunku.

- Interwencja jest... - Pani słuchała z zainteresowaniem, ale policjantowi ewidentnie brakowało słów - odnośnie do nieobyczajnego wybryku o charakterze obnażania się w miejscu publicznym... Czyn ten polega na artykułowi 140 kodeksu wykroczeń. Proszę o zasłonięcie miejsc intymnych!

- Przepraszam, panie oficerze, że sprawiliśmy kłopot! - odpowiedziała Pani - Niezwłocznie to naprawimy, ale poproszę o informację, o które konkretnie miejsca intymne chodzi.

- Eee - policjant zupełnie się nie spodziewał takiego pytania - cyc... to znaczy piersi oraz te... no... genitalia!

- Oczywiście, ale w jaki sposób należy je zasłonić? One nie mają w tym doświadczenia - Pani wskazała na Zbyszka i Patrycję.

- Najlepiej ręką.

- A czy mógłby pan oficer pokazać, jak to zrobić prawidłowo? Nie chcielibyśmy popełnić jakiegoś błędu.

Pani spojrzała na Patrycję, która zrozumiała niewypowiedziany rozkaz. Podniosła rękę zupełnie zaskoczonego policjanta i położyła ją sobie na piersi. Uśmiechnęła się przy tym lubieżnie.

- Czy tak jest dobrze, panie oficerze? - zapytała Pani.

- Proszę przestać! To jest naruszenie... naruszenie nietykalności funkcjonariusza na służbie! - policjant odskoczył od Patrycji jakby była posągiem z rozżarzonego metalu - Proszę pokazać dowody osobiste!

- Proszę bardzo - Pani pogrzebała w torebce i wyjęła dokument - One nie mogą zostać wylegitymowane, gdyż sam pan oficer widzi, że nie mają gdzie przechować swoich dokumentów. Mam nadzieję, że to jednak nie będzie stanowić problemu. W razie czego odpowiadam za nie osobiście!

Aspirant wziął dowód osobisty Pani i przez chwilę coś pilnie notował. Po jego minie było widać, że obmyśla dalszą strategię interwencji, która okazała się trudniejsza niż się spodziewał.

- Proszę o złożenie wyjaśnień - zaczął nieco pewniejszym głosem oddając dokument - dlaczego rzeczone osoby przebywają tu w stanie obnażenia i są prowadzone na smyczy.

- Zacznę może od tego drugiego - zaproponowała Pani - artykuł 77 paragraf pierwszy kodeksu wykroczeń nakłada na mnie obowiązek zachowania środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia...

- Ale to przecież nie są zwierzęta! - przerwał jej policjant.

- Obawiam się, panie policjancie, że taka interpretacja nie jest zgodna z aktualną wiedzą biologiczną. Ludzie to przedstawiciele gromady ssaków z królestwa zwierząt, po łacinie Animalia.

- To nie tak! - policjant był coraz bardziej zdezorientowany - Ten przepis jest o psach!

- Gdyby przepis dotyczył konkretnego gatunku lub taksonu wyższego rzędu, prawodawca pewnie by go doprecyzował - kontynuowała Pani swój wywód - poza tym proszę zwrócić uwagę na fakt, że w naszej kulturze dopuszczalne jest prowadzenie ludzi na smyczy, jeśli zagrażają sobie lub innym. Widuje się niekiedy, jak rodzice trzymają na smyczy swoje dzieci i nie jest to uznawane za czyn nieobyczajny.

- Ale ci obywatele są dorośli!

- To prawda, są pełnoletni, ale to nie znaczy bynajmniej, że nie mogą stanowić zagrożenia! Wydaje mi się nawet, że są znacznie większym potencjalnym zagrożeniem niż małe dzieci - Pani znów spojrzała na Patrycję.

- Ja stanowię zagrożenie! - Patrycja naskarżyła na siebie - Pół godziny temu ugryzłam tego pieska - spojrzała na Zbyszka, który pokazał policjantowi wyraźny ślad zębów na pośladku - i nie wiem, jak to by się skończyło, gdyby moja Pani mnie nie odciągnęła!

- Jak pan policjant sam widzi, zagrożenie jest realne, a zastosowany środek zapobiegawczy uzasadniony - dodała Pani.

- Przecież to jest przemoc! - policjant był już zupełnie zdezorientowany.

- Jeśli pan oficer ma na myśli artykuł 207 kodeksu karnego, to uprzejmie informuję, że zaistniała okoliczność ma charakter dobrowolny, a jak wie pan lepiej niż ja, w naszym systemie prawnym nadrzędna jest zasada, że volenti not fit iniuria. Złóżcie, słoneczka, stosowne oświadczenia - zwróciła się Pani do swoich niewolników.

- Jestem prowadzona na smyczy dobrowolnie - odpowiedziała Patrycja - i uważam, że jest to dla mnie bardzo korzystne, bo dzięki temu nigdy się nie gubię!

- Ja też! - dodał Zbyszek.

- Ale dlaczego obnażacie się w miejscu publicznym?! - policjant nie potrafił już ukryć zdenerwowania.

- Nie wiedziałam, że tak nie wolno! - Patrycja zrobiła smutną minę - Ubrania są takie niewygodne, podrażniają skórę i można się w nich spocić! Poza tym naturyzm nie jest zabroniony, prawda?

- Tylko w wyznaczonych miejscach! - prawie krzyknął policjant - To jest publiczny park! Tu chodzą dzieci!

- Przepraszam! - Patrycja wygięła usta w smutną podkówkę.

- Proszę na nią nie krzyczeć, ona jest bardzo wrażliwa i gotowa się tu rozpłakać - Pani upomniała policjanta - Nastąpiło zwykłe nieporozumienie i możemy obiecać, że to się już nie powtórzy, prawda?

Patrycja i Zbyszek energicznie potwierdzili. Policjant stał z szeroko otwartymi oczami i już nie wiedział, co powiedzieć. Widząc to Pani uśmiechnęła się.

- Rozumiem, że popełniliśmy wykroczenie - kontynuowała - I jestem gotowa ponieść konsekwencje. Co dalej z tym zrobimy?

- Ehm... - odchrząknął policjant - tak... proponuję mandat w wysokości pięćset złotych.

- Ależ oczywiście! - Pani sięgnęła do torebki i podała pięć zielonych banknotów - Czy to wszystko?

- Jeszcze... hmm... czy osoby obnażone mogą się ubrać?

- Niestety, nie dysponujemy tutaj odzieżą dla nich. Ale jeśli panowie policjanci pozwolą nam się oddalić, jakieś pół kilometra stąd mam umówioną wizytę w pracowni krawieckiej i jestem pewna, że tam coś się znajdzie.

- Lepiej, żeby w tym... tym stanie już się nie przemieszczali. Możemy podwieźć radiowozem...

- O! dziękuję! To bardzo uprzejme z pana strony! Czy mogę się jakoś odwdzięczyć?

- Nie! - policjant wyglądał na zakłopotanego i odwrócił się do kolegi - Lolek, przyprowadzisz tu auto?

- Jasne, miejmy to już za sobą... - mruknął drugi policjant i zniknął za węgłem. Nastała krępująca cisza. Na szczęście radiowóz był blisko i starszy policjant wrócił już po kilku minutach. Rozejrzał się, czy nikogo nie ma w zasięgu wzroku, a potem zaprosił Panią i jej niewolników na tylną kanapę. Policjanci wsiedli z przodu i samochód ruszył pod wskazany przez Panią adres. To rzeczywiście było blisko, już po chwili radiowóz stanął pod eleganckim domem stojącym na uboczu, wśród drzew.

- Jesteśmy na miejscu - oznajmił aspirant Kulson - Proszę szyb- ko udać się do rzeczonego budynku i już nie obnażać się publicznie!

- Bardzo dziękuję za wyrozumiałość, panie oficerze! - powiedziała Pani - Mam jeszcze jedną prośbę. Podejrzewam, że ona - spojrzała na Patrycję - może ukrywać narkotyki. Powinni panowie ją zatrzymać i dokładnie sprawdzić.

- A to co znowu? Jakie narkotyki?!

- Nie jestem pewna - Pani nachyliła się do policjantów i szeptała im na ucho - ale widziałam, jak ona wkładała sobie palec w cipę i mogła tam coś ukryć. Wiedzą panowie, jak trudno teraz upilnować młodzież...

- Co?! - Kulson zapowietrzył się i nie był w stanie powiedzieć nic więcej.

- Proszę ją koniecznie zatrzymać - Pani puściła oko do policjantów i podała im wizytówkę - Ja teraz będę zajęta u krawcowej przez trzy godziny, proszę zadzwonić, kiedy panowie skończą przesłuchanie, wtedy ją odbiorę.

Pani wyszła z auta razem ze Zbyszkiem i zostawiła Patrycję, która natychmiast skorzystała z tego, że miała więcej miejsca na tylnej kanapie i rozłożyła szeroko nogi. Pani prowadząc Zbyszka na smyczy do drzwi domu krawcowej słyszała jeszcze, jak policjanci żywo o czymś rozmawiają. Odwróciła się, pomachała im i zapukała do drzwi. Kiedy była już w środku, radiowóz odjechał.

W domu przywitała Panią młoda niewolnica z wytatuowaną na prawej piersi cyfrą 1.

- Dzień dobry Pani - zaszczebiotała - wabię się Jedynka i będę dzisiaj Pani służyć. Czego się Pani napije?

- Poproszę zieloną herbatę z odrobiną miodu - odpowiedziała Pani.

- Za chwilę podam. Zapraszam do salonu! - niewolnica wskazała drzwi - proszę spocząć na fotelu!

Pani weszła do salonu i spoczęła. Zbyszek klęknął obok, wyraźnie zadowolony, że nie musi już spacerować. Po chwili Jedynka weszła z tacą i postawiła na stoliku filiżankę z parującym napojem.

- Bardzo przepraszam, że trwało to tak długo, ale nasz personel właśnie kończy pracę nad zamówieniem szanownej pani - wytłumaczyła - Nasza właścicielka wyjechała na targi mody do Mediolanu i musimy same organizować sobie pracę, a ponieważ jesteśmy tylko głupiutkimi suczkami, robimy wiele błędów. Proszę nas za to ukarać wedle uznania.

- Wiem, wiem, Gosia mnie uprzedziła - odpowiedziała Pani - A o karach porozmawiamy, kiedy skończycie.

- Bardzo dziękuję, szanowna pani! Za trzy minuty będziemy gotowe.

- Wytrzymam... - mruknęła Pani i sięgnęła po filiżankę.

Jedynka była słowna. Dokładnie po trzech minutach pojawiła się w drzwiach prowadzących do innego pomieszczenia.

- Zapraszam Panią z suczką! - powiedziała z uprzejmym uśmiechem.

Pani dopiła herbatę, odłożyła filiżankę na stolik i zaprowadziła Zbyszka do pokoju, który okazał się być obszerną przymierzalnią połączoną z łazienką. Jeden z rogów był wykafelkowany i mieścił prysznic z brodzikiem i szerokim odpływem. Cała ściana przeciwległa do wejścia była zastawiona szafami, regałami i wieszakami pełnymi różnych ubrań i akcesoriów. W kącie stało kilka manekinów, a obok dwa stoliki z maszynami do szycia oraz toaletka z lustrem. Przy drzwiach była wygodna kanapa i stolik z poczęstunkiem oraz mały regał z książkami i czasopismami.

- To jest Dwójka i Szóstka - Jedynka przedstawiła dwie niewolnice stojące koło manekinów i kłaniające się Pani. Cyfry wytatuowane na ich piersiach nie pozostawiały wątpliwości, jak się należy do nich zwracać.

- Jeśli nie ma pani nic przeciwko, teraz przygotujemy suczkę.

- Nie mam - Pani wręczyła Jedynce smycz i usiadła na kanapie. Wybrała z półki książkę i zagłębiła się w lekturze.

Jedynka zaprowadziła Zbyszka do brodzika. Tam niewolnice najpierw starannie wydepilowały płatami wosku całe jego ciało łącznie z moszną, wnętrzem uszu i nosa. Zbyszek syczał przy tym z bólu, ale za bardzo się nie wyrywał. Zrozumiał też, dlaczego od dwóch tygodni Patrycja go nie goliła - dzięki temu owłosienie twarzy mogło być również skutecznie usunięte woskiem.

Po wyrwaniu, z pewnym trudem, włosów z brody i wąsów, niewolnice zabrały się za włosy na głowie. Najpierw skróciły je nożyczkami, a potem depilowały wąskimi paskami. Trwało to znacznie dłużej niż depilacja reszty ciała, ale nikomu się nie spieszyło. Zbyszek zacisnął zęby i zamknął oczy, żeby nie patrzeć na piersi Dwójki i Szóstki co i rusz dyndające tuż przed jego twarzą.

Kiedy czubek głowy Zbyszka był już doskonale gładki i mocno zaczerwieniony, zostały tylko brwi, z którymi niewolnice uporały się błyskawicznie.

- Czy rzęsy też usuwamy, prze pani? - zapytała Dwójka.

- Nie ma takiej potrzeby - mruknęła Pani przewracając kartkę.

Wobec takiej odpowiedzi niewolnice zrobiły Zbyszkowi lewatywę, dokładnie umyły go, wysuszyły i nasmarowały balsamem łagodzącym podrażnienia po depilacji. Wyglądał bardzo dziwnie pozbawiony włosów i czerwony na prawie całym ciele.

Niewolnice wyprowadziły Zbyszka z brodzika i kazały stanąć koło manekinów.

- Mówcie, co tam zakładacie! - poleciła Pani nie odrywając wzroku od książki.

- Zaczynamy od antyerektora, proszę pani! - powiedziała Szóst- ka. W tym czasie Dwójka wyjęła z szuflady małe pudełko, a z pudełka dwa czarne pierścienie, jeden mały i kauczukowy, z metalowym oczkiem i małym kółkiem po drugiej stronie, drugi bardziej masywny, z zawiasem i małym pudełkiem przytwierdzonym z jednej strony, a metalowym oczkiem nieco większym od poprzedniego z drugiej. Dwójka ściągnęła napletek Zbyszka i umieściła małe kółko pod żołędzią, z metalowym oczkiem na wędzidełku. Następnie zamknęła większe kółko na mosznie powyżej jąder i założyła malutką kłódkę na skobelki stykające się naprzeciwko zawiasu. Przesunęła całość tak, żeby metalowe oczka większego i mniejszego pierścienia stykały się ze sobą.

- To jest urządzenie, które szanowna pani zamówiła - kontynuowała Szóstka i wcisnęła szpilkę w niewielki otwór z boku większego pierścienia - Właśnie je włączyłam i teraz można je wyłączyć tylko zdejmując kłódkę, co skutkuje przerwaniem obwodu elektrycznego. Ponowne założenie kłódki sprawi, że antyerektor znów zacznie działać. Te dwie metalowe płytki - wskazała na miejsce, gdzie oba pierścienie się stykały - są lekko namagnesowane, ale wystarczy niewielka siła, żeby je oderwać od siebie. Wtedy elektrody zaczną razić prądem jądra dopóki płytki znów się nie zetkną. Akumulator wystarcza na 72 godziny pracy, można go podładować z gniazdka załączonym kablem. Czy chce pani zobaczyć, jak to działa?

- Pewnie! - odpowiedziała Pani, a wtedy Szóstka podniosła członek rozdzielając dwa pierścienie. Zbyszek krzyknął i trzepotał rękami dopóki Szóstka nie pozwoliła pierścieniom znów się zetknąć.

- Nareszcie! - krzyknęła z entuzjazmem Pani - Ostateczny koniec ze stawianiem wacka bez pozwolenia!

Zbyszek nie wyglądał na szczęśliwego z nowej zabawki. Szóstka podała Pani pudełko z kluczem do kłódki, instrukcją obsługi i kablem do ładowania.

- Teraz założymy gorset! - poinformowała Panią Dwójka - Zgo- dnie z pani życzeniem wewnętrzna strona została pokryta małymi ćwiekami.

Gorset był różowy, z obfitymi falbankami na górze. Dwójka i Szóstka założyły go na brzuch Zbyszka i zasznurowały ściągając tak mocno, jak tylko się dało. Niewolnik z trudem oddychał, ale jego sylwetka była dzięki gorsetowi zdecydowanie bardziej wyprostowana.

Kolejnym etapem było założenie pończoch sięgających aż do pośladków. Ponieważ gorset nie był zaopatrzony w troczki, Szóstka zamocowała pończochy małymi agrafkami wbitymi w skórę Zbyszka w kroczu i na zewnętrznych stronach pośladków. Na to została założona koronkowa spódniczka przyczepiona rzepami do dolnej krawędzi gorsetu. Z tyłu zakrywała tylko górną część pośladków, a z przodu miała wycięcie eksponujące genitalia.

- Jaki kolor włosów życzy sobie szanowna pani? - spytała Dwój- ka wygładzając ręką koronkę.

- Oczywiście blond, może być przełamany różem! - odpowiedziała Pani.

Niewolnica wyszukała odpowiednią perukę i kiedy uzyskała ap- robatę Pani, umieściła ją na głowie Zbyszka. Również peruka została przymocowana do skóry za pomocą dyskretnych agrafek.

- Zgodnie z pani życzeniem dobrałyśmy szpilki z najwyższym możliwym obcasem - Szóstka zademonstrowała buty - Ale nie wiem, czy on da radę w nich chodzić.

- Nie twoja sprawa! - ucięła Pani.

- Bardzo przepraszam za moją impertynencję! - Szóstka padła na kolana przed Panią i pocałowała jej but.

- Wybaczam. Załóż mu to!

Dwójka podtrzymywała Zbyszka, kiedy Szóstka zakładała buty na jego stopy. Obcas był naprawdę wysoki i gruby tylko na pół centymetra, więc Zbyszek stał właściwie na czubkach palców, z bardzo niepewnym podparciem pięty. Nawet kiedy starał się nie poruszać, chwiał się z trudem łapiąc równowagę.

- Przejdź się teraz! - rozkazała Pani.

Zbyszek zrobił pierwszy chybotliwy krok i prawie upadł, ale Dwójka i Szóstka złapały go z obu stron za łokcie. Wspierany przez niewolnice Zbyszek przeszedł niepewnie do przeciwległej ściany i z powrotem.

- Puśćcie go i odsuńcie się! - padło polecenie, którego Zbyszek bardzo nie chciał usłyszeć. Dwójka i Szóstka odeszły na bok i niewolnik został sam ze swoim problemem.

- Idziemy, raz raz! - poganiała go Pani.

Zbyszek rozstawił szeroko nogi, zrobił trzy kroki i runął na podłogę. Krzyknął z bólu, bo nie tylko prąd raził jego jądra, ale też ćwieki wbiły się mocniej w skórę, gdy zgiął się wpół. Błyskawicznie usiadł i przesunął penisa na właściwe miejsce, ale nie był w stanie podnieść się o własnych siłach.

- Dobrze, dajcie jej na początek coś, w czym się nie zabije! - powiedziała Pani z rezygnacją w głosie.

- Dziękuję za tę łaskę! - wystękał Zbyszek, który w tej pozycji nie mógł za bardzo oddychać. Dwójka i Szóstka podniosły go i zdjęły buty.

- Spakujcie je i doliczcie do rachunku! - zaznaczyła Pani ku przerażeniu Zbyszka.

- Oczywiście, szanowna pani!

Szóstka pogrzebała w szafie i przyniosła buty z wyraźnie niższym i szerszym obcasem. Po ich założeniu okazało się, że Zbyszek jest w stanie samodzielnie stać, a nawet iść, choć powoli i z szeroko rozstawionymi nogami.

- Przełóżcie mu smycz i nauczcie normalnie chodzić!

- Oczywiście, szanowna pani! - Dwójka odpięła smycz od obroży i przypięła do kółka na pierścieniu wokół żołędzi. Zbyszek zrozumiał, że będzie się musiał bardzo przyłożyć do nauki. Przez kwadrans chodził po pomieszczeniu prowadzony przez Dwójkę, która stopniowo zwiększała tempo. W końcu Zbyszek prawie biegł, nadal niezbyt zgrabnie, ale przynajmniej bez zbędnego ociągania się.

- Ujdzie! - powiedziała wreszcie Pani.

- Suczka jest zgrzana, więc musimy chwilkę poczekać, zanim dokończymy - poinformowała ją Dwójka. Zwolniła, ale nadal prowadziła Zbyszka, dopóki jego oddech się nie wyrównał. Potem wytarła niewolnika papierowymi ręcznikami, a Szóstka użyła suszarki, żeby usunąć resztki wilgoci. Wysuszony Zbyszek został zaprowadzony do toaletki. Tam Szóstka zrobiła mu wyrazisty makijaż: starannie namalowała brwi, doczepiła sztuczne rzęsy, położyła cienie na powieki i róż na policzki, wargi i brodawki sutkowe pokryła krwistoczerwoną szminką. Pani była na bieżąco konsultowana i po czterdziestu minutach ciężkiej pracy makijażystki zaaprobowała finalny efekt.

Zbyszek był gotowy. Wyglądał jak skrzyżowanie drag queen z francuską pokojówką i przydrożną prostytutką. Pani była zachwycona. Odłożyła książkę na stolik i kazała Zbyszkowi obracać się i stawać w różnych pozycjach.

- Jesteście prawdziwymi profesjonalistkami! - szczerze pochwaliła Dwójkę i Szóstkę.

- Staramy się, proszę pani! - odpowiedziały i dygnęły.

- W zestawie są jeszcze buty, które pani zamówiła, oraz fartuszek - dodała Dwójka.

- Buty prześlijcie pocztą, a fartuszek załóżcie!

- Oczywiście! - odpowiedziała Dwójka i przyczepiła do gorsetu za pomocą rzepów mały biały prostokąt obramowany koronką, który zasłonił przyrodzenie Zbyszka.

- Teraz już zupełnie wygląda jak dziewczyna! - Pani uśmiechnęła się, a potem spojrzała na zegarek - Wyrobiłyście się przed czasem, więc myślę, że zasłużyłyście na nagrodę! Niech Zbyszek zrobi wam minetę.

- Bardzo dziękujemy! - odpowiedziała Szóstka - ale nasza właścicielka nie pozwala nam ruchać się z klientami ani z ich zwierzątkami. Możemy mieć orgazm tylko pocierając cipką o jej nogę i nie częściej niż raz na pół roku.

- Jak tam chcecie. Dam znać Gosi, że jestem z was zadowolona, może pozwoli wam się poocierać od razu po swoim powrocie.

- Dziękujemy! - obie niewolnice padły do stóp Pani i pocałowały jej buty.

- Już wystarczy! - Pani odsunęła nogi na bok - przekażcie swojej właścicielce, że przelew zrobię natychmiast po przesłaniu rachunku. A teraz chcę jeszcze doczytać rozdział!

Obie niewolnice z szacunkiem stanęły obok Zbyszka, czekając w milczeniu na dalsze rozkazy. Pani wróciła do czytania książki, od czasu do czasu pogryzając herbatniki. Po dwudziestu minutach przerwał jej dzwonek. Wyjęła telefon z torebki i odebrała.

- Halo? Tak... już panowie skończyli?... dobrze... mam podjechać do komisariatu? to jest naprzeciwko dworca kolejowego?... nie?.... rozumiem... dom pomocy społecznej koło parku.... dobrze, będę tam za kwadrans... cieszę się... do zobaczenia! - Pani odłożyła telefon i zwróciła się do niewolnic - Niestety, muszę już iść, doczytam innym razem.

Szóstka dzwoneczkiem wezwała Jedynkę, która odprowadziła Panią do drzwi wejściowych.

- Dziękujemy za skorzystanie z usług naszego zakładu i zapraszamy ponownie! - zaszczebiotała niewolnica - Mamy w naszej kolekcji również duży wybór strojów kucyków, w tym ostatni krzyk mody - tęczowe grzywy i ogony w stylu Rainbow Dash!

- Na pewno kiedyś skorzystam! - mruknęła Pani i wyszła na zewnątrz prowadząc Zbyszka na smyczy, której koniec znikał pod fartuszkiem. Zbyszek bardzo się starał, żeby utrzymać równowagę na kostce brukowej przed domem, co było tym trudniejsze, że musiał trzymać ręce na plecach. Ćwiczenia w przymierzalni zaowocowały jednak tym, że choć jego krok był sztywny, to jednak nie przewracał się nawet na nierównym terenie.

Pracownia krawiecka była położona na końcu spokojnej uliczki, więc Pani mogła prowadzić swojego niewolnika zupełnie nie niepokojona. Po przejściu nie więcej niż trzystu metrów doszła do skraju parku, gdzie stał jej samochód. Kazała Zbyszkowi wsiąść z tyłu i ruszyła, ale przejechała nie więcej niż sto metrów, docierając pod bramę domu pomocy społecznej, który znajdował się na skraju par- ku. Między ogrodzeniem a gęstą w tym miejscu roślinnością położona była mocno zarośnięta droga, gdzie stał już radiowóz. Pani zaparkowała obok i wysiadła. Z radiowozu wysiadł młodszy aspirant Kulson.

- Mam nadzieję, że przesłuchanie było udane! - zagaiła Pani.

- Było - potwierdził policjant otwierając tylne drzwi, przez które wygramoliła się Patrycja. Była zgrzana, a jej włosy rozczochrane i miejscami zlepione. Uśmiechnęła się szeroko do Pani.

- Wszystko wyjaśniliśmy, mandat został anulowany - policjant podał zielone banknoty.

- Proszę zatrzymać pieniądze - zaoponowała Pani - Pan się przecież fatygował!

- Sprawy nie było - policjant schował banknoty do kieszeni - Proszę już tylko nie prowadzić ich w miejscu publicznym bez ubrania.

- Oczywiście, panie oficerze! Proszę zobaczyć, jak ślicznie jest teraz ubrane! - tym razem Pani otworzyła tylne drzwi swojego auta i dała znać Zbyszkowi, żeby wyszedł.

- Czy ta pani trudni się nierządem? - policjant postanowił zaspokoić zawodową ciekawość - I co stało się z obnażonym mężczyzną, który znajdował się wcześniej z panią?

Pani nie odpowiedziała, tylko skinęła na Patrycję, która uniosła koronkowy fartuszek Zbyszka.

- O! - tylko tyle był w stanie powiedzieć aspirant. Pani rozkazała swoim niewolnikom wsiąść do auta. Patrycja najpierw wyciągnęła z bagażnika kawał folii i rozłożyła na kanapie, żeby nie pobrudzić tapicerki.

- Na nas już czas! - powiedziała Pani do policjanta - Zapisałam numer i zadzwonię do pana, jeśli będziemy w okolicy, żeby upewnić się, że nie potrzebuje pan jeszcze któregoś z nich przesłuchać. Do widzenia!

- Do widzenia! - odpowiedział policjant i wsiadł do radiowozu. Pani wyjechała tyłem z parku i skierowała się na drogę wyjazdową z miasteczka.

- Widzę, że policjanci się tobą konkretnie zaopiekowali. Czekam na relację - powiedziała Pani do Patrycji zerkając na nią przez lusterko.

- Tak, to był intensywny czas! - odpowiedziała niewolnica odgarniając włosy z czoła - Najpierw, jeszcze w radiowozie, wypytywali mnie, co robiliśmy na golasa i odpowiedziałam, że to był przegrany zakład, co przyjęli ze zrozumieniem. Potem pytali, co to za historia z narkotykami, więc wyjaśniłam, że sami muszą sprawdzić, czy czegoś nie ukrywam. To bystre chłopaki, zrozumieli, że sami mogą nie dać rady, więc wezwali jeszcze dwóch kolegów i pojechaliśmy do jakiegoś mieszkania, zdaje się, któregoś z nich. Tam bardzo systematycznie penetrowali wszystkie moje otwory.

- I co, udało im się coś znaleźć?

- Trudno powiedzieć, nie byli bardzo rozmowni, a ja też nie mogłam zagadywać z pełnymi ustami. Na sam koniec zrobili jeszcze konkurs, gdzie najgłębiej wejdzie pałka policyjna.

- Który otwór wygrał?

- Oczywiście cipa! - powiedziała z dumą Patrycja - Ale inne nie były dużo gorsze!

- Musisz jeszcze nad nimi popracować!

- Tak, Pani!

- I co było dalej?

- Ten starszy powiedział, żebym się nie martwiła chłopcami, którzy mnie nagrywali, on ich zna i nie dopuści, żeby to gdzieś wypłynęło. A potem odwieźli mnie do Pani.

- Szkoda, mogliście zostać gwiazdami Internetu... ale kiedyś może założę wam własny kanał.

- Dziękujemy, Pani - odpowiedziała głośno Patrycja i trochę ciszej Zbyszek, któremu chyba mniej zależało na karierze artystycznej.

- Jak ci się podoba Zbyszek? - Pani zmieniła temat.

- Jest śliczną dziewuszką! - Patrycja odpowiedziała z entuzjazmem.

- To jego prezent na urodziny. Skarżył się kiedyś, że masz lepiej od niego, więc postanowiłam, że będzie mógł sam się przekonać, co to znaczy być kobietą.

- Bardzo Pani dba o swoich niewolników!

- Wiem.

Pani zakończyła rozmowę i włączyła radio. Ruch na drodze był dużo większy niż rankiem i zwłaszcza przejazd przez miasto zajął ponad godzinę. Samochód Pani miał przyciemnione tylne szyby, więc Zbyszek i Patrycja nie wzbudzali sensacji, kiedy trzeba było stać w korku.

Dojechali przed trzecią. Patrycja musiała jeszcze wziąć prysznic, przez co Zbyszek został zobowiązany do podania obiadu. Wywiązał się z tego w sposób zadowalający i wydawało się, że coraz lepiej czuje się w butach na obcasie. W sprzątanie ze stołu włączyła się Patrycja, która nie pachniała już spermą i śluzem, tylko jaśminem.

- Ponieważ dzisiaj są urodziny Zbyszka, na wieczór jest zaplanowana drobna impreza - Pani poinformowała swoich niewolników, kiedy skończyli zmywać i wrócili do salonu po dalsze rozkazy - Kolacja będzie dla czterech osób. Zaczynamy o siódmej.

Już wcześniej Pani organizowała wieczorne przyjęcia dla swoich znajomych, więc niewolnicy doskonale wiedzieli, co trzeba przygotować. Dla Zbyszka była to również okazja do dalszego oswajania się z butami.

Goście Pani zwykle byli punktualni. Również i tym razem dzwonek do drzwi rozległ się minutę po siódmej wieczorem. Zbyszek miał skrępowane z tyłu ręce, a z przodu trzymał sutkami tacę z powitalnymi napojami, więc otworzyła Patrycja. Weszło dwoje gości, mężczyzna i kobieta, których Zbyszek rozpoznał jako swoich egzaminatorów podczas obrony pracy magisterskiej.

- Dziękuję, że przyjęliście zaproszenie! - powiedziała Pani witając się z gośćmi.

- Twój urok osobisty sprawia, że nie potrafię odmówić, hehe... A tak naprawdę to chodzi mi tylko o wyżerkę - odparł mężczyzna sięgając po szklankę.

- Ty to potrafisz rzucić komplementem, Władziu! - zaśmiała się Pani - Jolu, śliczna apaszka, gdzie kupiłaś?

- To prezent, konsul Turkmenistanu przyjechał z Berlina załatwić jakąś sprawę w sądzie i dał mi ją za pomoc. Podobno ręcznie tkany jedwab - odpowiedziała kobieta i usiadła z kieliszkiem nalewki wiśniowej na kanapie.

Rozmowa toczyła się żywo i było jasne, że Pani przyjaźni się z Jolą i Władkiem. Zbyszek donosił napoje, które Patrycja nalewała przy barku. Po kilkunastu minutach ponownie zadźwięczał dzwonek do drzwi.

- Patuś, otwórz słoneczko - rzuciła Pani w trakcie wywodu na temat korzyści z infibulacji niewolnic.

Po chwili w drzwiach salonu stanął dziekan wydziału, na którym studiował Zbyszek. Towarzyszyła mu młoda dziewczyna, którą Zbyszek rozpoznał jako Karolinę, koleżankę ze studiów młodszą od niego o dwa lata. Pamiętał ją jako aktywną działaczkę samorządu studenckiego, która bez problemu dostawała płatne staże w najlepszych kancelariach.

- Przepraszam za spóźnienie, posiedzenie rady wydziału przeciągnęło się - wyjaśnił dziekan, a Karolina uśmiechnęła się do gospodyni i dygnęła.

- Nie ma problemu, weź sobie coś do picia i siadaj - Pani cmoknęła dziekana w policzek i wskazała mu fotel. Karolina usiadła obok na podstawionym przez Patrycję zydelku.

Po kolejnym kwadransie Pani dała sygnał Patrycji i Zbyszek przyniósł z kuchni parujące półmiski. Rozpoczęła się kolacja. Goście zasiedli do stołu, gdzie jedli, pili i wesoło rozmawiali. Karolina klęczała przy krześle dziekana i była karmiona kęsami z jego talerza. Pani zaproponowała, że Patrycja przyniesie z kuchni miskę, ale dziekan stwierdził, że woli karmić swoje suczki z ręki.

- To ile masz tych suczek? - zapytała Pani.

- Aktualnie trzy - odpowiedział dziekan - No i Dagmara, która właśnie skończyła studia, jeszcze czeka ją obrona pracy magisterskiej, ale już mam na nią kupca. Karolcia jest najzdolniejsza z nich wszystkich.

Dziewczyna zarumieniła się.

- Zdaje się, że jeszcze miesiąc temu było ich pięć?

- Tak, ale dwie sprzedałem. Jestem za stary, żeby przedkładać ilość nad jakość.

- Mądrze! Nie marnujesz tyle czasu na ich tresurę.

- To akurat drobiazg, starsze tresują młodsze, jak fala, która cały czas płynie. Ja muszę doglądać tylko rekrutacji i zbytu.

- Sprzedasz mi Karolcię, kiedy ci się znudzi? - zapytała Jola - Przyda się kolejna para rąk do pracy w moim biurze.

- Nie wiem, czy będzie cię stać, hehe... Ale dobrze, pogadamy!

W tym momencie zadzwonił telefon leżący na komódce. Patrycja podniosła go i przeczytala numer.

- Rodzice Zbyszka - powiedziała.

- Ach tak, on ma dzisiaj urodziny! - przypomniała sobie Pani - Niech rozmawia, a ty wiesz, co masz robić!

Patrycja odebrała i wetknęła telefon między ucho i ramię Zbysz- ka, który stał właśnie przy stole z kieliszkami czerwonego wina. Kucnęła przy nim i zaczęła czubkiem języka lizać otwór w żołędzi członka. Goście zamilkli i obserwowali, co będzie dalej.

- Halo?... tak... dziękuję!... wiem... nie mogliśmy przyjechać... tak... dużo pracy... uhhh! - Patrycja na krótką chwilę rozdzieliła językiem magnesy. Zbyszek zadrżał, ale nie uronił ani kropli wina.

- Przepraszam, bolą mnie dzisiaj plecy... tak... Patrycja przygotowała kolację... auu! - tym razem kieliszki zakołysały się i odrobina wina wylała na tacę. Zbyszek mimo to nie upuścił telefonu i kontynuował - Wiem... tak! zadbam o siebie... tak... Patrycja mnie wymasuje, już to ro... auuu!

Tym razem jeden z kieliszków prawie się przewrócił, a krople wina spadły na podłogę, na szczęście poza dywanem.

- Przepraszam, muszę już kończyć... ja też was kocham... buziaczki... papa! - Zbyszek spojrzał błagalnym wzrokiem na Panią.

- Nieźle! - oceniła - Prawie nic nie wylałeś! Ale zupełnie zapomnieliśmy, że dziś są twoje urodziny! Patrycja posprząta, a później dostaniesz drugi prezent.

- Dziękuję, Pani - powiedział z ulgą w głosie Zbyszek.

Patrycja odstawiła kieliszki na stół, wylizała do czysta tacę i usunęła językiem czerwone plamy z podłogi, a potem poszła ze Zbyszkiem do kuchni po więcej wina.

- Dajesz, Karolcia! - powiedział dziekan, kiedy Zbyszek wrócił do salonu i klęknął koło stołu. Patrycja przyciemniła światło i włączyła nastrojową muzykę. Wtedy Karolina zaczęła tańczyć przed Zbyszkiem, który z całych sił starał się skupiać wzrok na ścianie za jej plecami. Nie na wiele się to zdało, bo kiedy bluzeczka i spódniczka studentki wylądowały na podłodze i jej zgrabne odsłonięte piersi znalazły się na wysokości oczu jubilata, jego jądra ponownie przeszył ból, który zatrząsł kieliszkami. Zbyszek zamknął oczy, ale Pani to zauważyła i kazała mu patrzeć na Karolinę i jej majtki zsuwane właśnie po udach. Kieliszki przewracały się, wino spływało po brzuchu Zbyszka na podłogę, a on jęczał i dygotał patrząc na tańczącą nagą Karolinę, do której na rozkaz Pani przyłączyła się Patrycja. Dziewczyny wiły się w rytm muzyki, całowały i pieściły, a w tym czasie członek Zbyszka już to nabrzmiewał, już to kurczył się, budząc wesołość wśród gości. Wreszcie Pani dała sygnał i przedstawienie zakończyło się.

- Twoja mina sugeruje, że prezent ci się nie podobał. Już nie lubisz patrzeć na młode dziewczyny? - zapytała Pani

- Myślę, że on woli starych mężczyzn - zaśmiał się dziekan.

- Bar... bardzo dzięku... kuję za ten prezent - Zbyszek z trudem łapał oddech, choć członek już mu zwiotczał i prąd przestał przeszywać bólem jądra - Nie zasłu... łużyłem na niego!

- To prawda! - zgodziła się Pani - W dodatku poplamiłeś swoją spódniczkę! I chyba stłukłeś kieliszek!

- Przepraszam! Zaraz to posprzątam! - powiedział przerażony Zbyszek.

- Nie! Patrycja posprząta, a ty dostaniesz baty za swoją niesubordynację! - Pani podała Karolinie szpicrutę. Patrycja odpięła tacę i zabrała się za zbieranie fragmentów kieliszka i wycieranie plam.

- Wystawiasz tyłek i liczysz! - poleciła Pani, a Zbyszek pochylił się i zacisnął zęby - Karolina skończy, kiedy oba pośladki od góry do dołu będą tak czerwone, jak wino, które rozlałeś!

Studentka systematycznie chłostała Zbyszka, który głośno liczył każde uderzenie, pojękując i stękając za każdym razem, ale też starając się za bardzo nie poruszać.

- Wystarczy, wygląda już jak pawian! - powiedziała wreszcie Pani, gdy Zbyszek doliczył do stu jedenastu.

- Dziękuję! - stęknął niewolnik.

- Boli? - pytanie Pani zaskoczyło Zbyszka.

- Dziękuję za ten ból! - odpowiedział po chwili wahania.

- Czyli lubisz, jak cię boli? To dobrze, w takim razie sprawimy ci więcej przyjemności. Karolino, czego się napijesz?

- Ja? - zapytała zaskoczona studentka.

- Głupiutka jest, nie uważacie? - wtrącił się dziekan, który zrozumiał od razu intencję Pani - Daj jej czegoś mocnego.

- Świetnie się składa, bo mam otwartą butelkę śliwowicy - Pani puściła oko do dziekana - Lubisz śliwowicę, Karolinko?

- Bardzo lubię! - skwapliwie potwierdziła studentka, trochę zaniepokojona, że mogła rozgniewać swojego pana.

- To dobrze. Patrycja ci teraz naleje i pamiętaj, że trzeba wypić do ostatniej kropelki!

- Oczywiście, bardzo dziękuję!

- A Zbyszek niech klęknie i pokaże nam swój rubinowy tył.

Patrycja wyjęła z barku butelkę i spojrzała na Panią, która wzrokiem wskazała na Zbyszka. Niewolnik, na ile to było możliwe w ciasnym gorsecie, ukląkł, pochylił się do przodu i oparł rękami o podłogę eksponując pośladki w kierunku Pani i jej gości. Zupełnie nie spodziewał się, że Patrycja poleje cienkim strumieniem śliwowicy świeże pręgi na jego skórze. Wrzasnął z bólu, ale Patrycja złapała go za obrożę, żeby się nie wyrywał.

- Karolinko? - Pani przywołała do porządku studentkę, która patrzyła szeroko otwartymi oczami na Zbyszka zamiast zająć się ściekającym na podłogę trunkiem. Karolina ocknęła się i błyskawicznie kucnęła koło niewolnika, po czym zaczęła zlizywać śliwowicę z jego pośladków. Przy okazji rozmazywała ją językiem w miejscach, które jeszcze nie zostały oblane przez Patrycję, zwiększając tym pieczenie odczuwane przez Zbyszka.

- W rowie też! - krzyknął dziekan. Karolina wolała tego uniknąć, ale nie mogła zignorować życzenia swojego pana. Zagłębiła język między czerwonymi pośladkami Zbyszka, a nawet położyła się na wznak i zanurkowała między udami niewolnika, żeby wylizać krople śliwowicy, które spłynęły aż do moszny.

- I jak ci smakuje? - zainteresowała się Pani.

- Wyborna śliwowica, bardzo dziękuję! - odpowiedziała Karolina gramoląc się spod Zbyszka.

- Widzę, że Patrycja rozlała wszystko, co było w butelce, więc nie zaproponuję drugiej kolejki.

- Karolcia ma słabą głowę, więc może to i lepiej - wtrącił się dziekan. Karolina spojrzała na niego z wdzięcznością.

- No dobrze - Pani zatarła ręce - skończyliśmy cześć oficjalną, więc teraz możemy zagrać w brydża!

Patrycja błyskawicznie zlizała resztki śliwowicy z podłogi i sprzątnęła stół. Pani i jej goście zasiedli do gry. Przez kolejne trzy godziny Patrycja krzątała się między kuchnią a barkiem przygotowując przekąski i napoje, obolały Zbyszek z rozmytym od łez makijażem serwował je gościom, a Karolina umilała pod stołem czas dziekanowi. Wreszcie nadeszła pora, kiedy goście coraz częściej zaczęli spoglądać na zegarek. Widząc to Pani poleciła Patrycji podać koktajl z wódki, dżinu, tequili, rumu i niebieskiego curacao, a potem skończyła się ostatnia partia brydża i goście zaczęli się żegnać. Patrycja wręczyła Karolinie reklamówkę z ubraniami i dała jej soczystego buziaka.

- A wiesz Karolciu, komu dzisiaj wylizałaś dupę? - zapytał mimichodem dziekan już przy wyjściu.

- Yyy... nie wiem, kim jest ta ciota - odpowiedziała zaskoczona dziewczyna.

- To jest Zbyszek, twój kolega ze studiów. Niedawno skończył.

- Aaa...! Ten dziwak! - Karolina wyglądała na zaskoczoną - Zupełnie go nie poznałam! Ale do twarzy mu w tej sukience.

- Też tak myślę! Musisz mu kiedyś obciąć chuja i dorobić wielkie cycki! - rzucił dziekan do Pani.

- Hehe - dorzucił Władek odkładający pustą szklankę na tacę i również zbierający się do wyjścia.

- Pomyślę o tym - powiedziała Pani z tajemniczym uśmiechem - Mamy umówioną wizytę w gabinecie za trzy tygodnie, jeszcze się zastanowię, jakie zabiegi zamówię...

Zbyszek zbladł słysząc te słowa. Tymczasem goście się pożegnali i wyszli. Pani usiadła na fotelu ze szklanką w ręku i zamyśliła się, a tymczasem Patrycja i Zbyszek posprzątali po imprezie. Kiedy skończyli, uklęknęli u stóp Pani.

- To był udany dzień i mam nadzieję, że wy też się dobrze bawiliście - powiedziała po chwili.

- Tak, Pani! - odrzekli chóralnie niewolnicy.

- Rozbierz go i wypierz sukienkę! - Pani zwróciła się do Patrycji - Będzie ją jeszcze nieraz zakładał. Zrób też porządek z jego twarzą, ale tak, żeby nadal wyglądał, jakby miał brwi. Niech też nosi perukę, dopóki nie odrosną mu włosy.

- Czy zdjąć mu też elektrody z jaj?

- Nie, niech je ponosi parę dni, dopóki bateria się nie rozładuje. Trzeba go jeszcze utemperować.

Pani zajęła się swoimi sprawami, a Patrycja wyprowadziła Zbyszka, żeby doprowadzić go do porządku.

Przez trzy kolejne dni niewolnik był bardzo posłuszny i wykonywał wszystkie prace ze starannie spuszczonym wzrokiem. Kiedy wreszcie bateria rozładowała się, poczuł wielką ulgę czując znów twardą rurkę w swojej cewce moczowej. Nauka nie poszła na marne - wiedząc, co kryje się w szufladzie Pani, znacznie lepiej od tej pory panował nad swoją erekcją.
  
Robo

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » OPOWIADANIA FEMDOM » ZBYSZEK, ROZDZIAŁ 11

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!


TestHub.pl - opinie, testy, oceny

Najlepsze strony o BDSM KTO NAJLEPSZY W BDSM