Serwis zawiera materiały erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich !!!
Jeśli nie ukończyłeś 18 lat, musisz opuścić stronę !






 
Nagłówki

Forum - Szkoła BDSM



NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » OPOWIADANIA FEMDOM » NOBLES OBLIGE

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Nobles oblige

  
Nefer
22.11.2023 11:56:27
Grupa: Użytkownik

Posty: 13 #
Od: 2019-7-30


Ilość edycji wpisu: 2
Poniższe opowiadanie stanowi rozwinięcie i uzupełnienie jednego z pobocznych wątków szerszej opowieści "Saga o Królowych i niewolnikach" autorstwa Mist Eunice, zamieszczonego na whattpadzie.


Noblesse oblige

Dzień wizyty wybrała niezwykle starannie. Właściwie, podporządkowała jej cały, tygodniowy terminarz zajęć. Przesunęła kilka spotkań ministerialnych, a nawet zrezygnowała z osobistego nadzorowania w szkole sprawdzianu ze znajomości lektur. Są jednak rzeczy ważne i ważniejsze, a sprawowanie władzy niesie ze sobą również obowiązki. Królewskie Więzienie Stanu, w którym osadzano największych i najgroźniejszych przestępców, usytuowano w niewielkiej odległości od Pałacu i mogła wybrać się tam pieszo, a nawet skorzystać z ukrytego, podziemnego przejścia. Urządzono je na zgodne polecenie jej samej oraz Królowej, wspólnie z siostrą dość często przemierzały tajemny korytarz. Tym razem postanowiła jednak pojechać samochodem, zdążyła dzięki temu zajrzeć na chwilę do szkoły i odpowiednio zmotywować uczniów.
Pani komendant, uprzedzona zawczasu, oczekiwała na dziedzińcu. Jej osobisty niewolnik otworzył drzwi limuzyny, zastygając następnie w pokornym ukłonie, z czołem przyciśniętym do kamieni bruku. Lady Vanessa sprężyście zasalutowała wysiadającemu gościowi.
- Pani Premier, to dla nas zaszczyt.
Pozwoliła zaprowadzić się do gabinetu pani komendant i uprzejmie przyjęła podany przez służbę poczęstunek, kawę i ciasto. Przez chwilę prowadziły niezobowiązującą rozmowę, dotyczącą głównie bieżących kwestii funkcjonowania placówki. Czas miał jednak swoje prawa i uznawszy, że dopełniła wymogów grzeczności, przeszła do rzeczy.
- Czy więzień został przygotowany?
- Oczywiście, Milady. Zgodnie z Pani poleceniem, oczekuje w prywatnej sali przesłuchań. Czy jednak naprawdę powinna Pani spotykać się z nim bez straży? To groźny przestępca, zbrodniarz.
- W trakcie buntu poradziłam sobie z nim sama, chociaż był uzbrojony i miał przy sobie ponad dwudziestu towarzyszy.
- Widzieliśmy to w telewizji. Zachowała się Pani wspaniale, Milady. Dała przykład nam wszystkim.
- Tym razem nie życzę sobie żadnych kamer ani mikrofonów. Chcę, aby było to zupełnie jasne.
- Oczywiście, Pani Premier. Tym niemniej, powinien zostać odpowiednio... unieruchomiony.
- Tego również sobie nie życzyłam.
- Ograniczyliśmy się więc do skucia dłoni na plecach.
- Nie wydałam takiego polecenia.
- Wybacz, Milady, ale to najmniejszy środek ostrożności, który po prostu musimy zastosować. Nie mogę od tego odstąpić, nawet ryzykując Pani niezadowolenie. Jestem pewna, że Królowa również byłaby tego zdania.
Lady Vanessa wygłosiła te słowa głosem grzecznym, ale pełnym zdecydowania. Przybyła dama zrozumiała, iż nie zdoła skłonić pani komendant do zmiany decyzji.
- Dobrze, skoro musicie. Proszę jednak o kluczyki od tych kajdanek.
- Milady...
- Proszę o kluczyki.
Gospodyni, może przygotowana na taki rozwój sytuacji, sięgnęła do kieszeni munduru i wydobyła niewielki, połyskujący metalicznie przedmiot, zawieszony na rzemiennej pętli.
- Dziękuję, Vanesso. Pozwolisz, że zajmę się teraz naszym podopiecznym. Mam wiele obowiązków i mało czasu.
- Rozumiem, Milady.
- Jak wiesz, drogę znam.
- Straże zostały uprzedzone.
- Przypominam, że nie wolno im wtrącać się bez wyraźnego wezwania.
- Oczywiście, Pani Premier.
- Raz jeszcze dziękuję, Vanesso. Możesz zawsze liczyć na moją przyjaźń.
Do celi przesłuchań dotarła bez żadnych przeszkód, strażniczki salutowały i otwierały kolejne drzwi. Ostatnią odprawiła gestem dłoni, gdy tylko znalazła się wewnątrz znanego jej skądinąd pomieszczenia i wdusiła przycisk zapalający ostre światło lamp. Ustawiony na podwyższeniu, przypominający tron fotel, dyby, klatki, zwisające z sufitu łańcuchy, jedna ze ścian obwieszona przyrządami do wymierzania chłosty, kolejna z półkami zastawionymi rożnego rodzaju przedmiotami wykonanymi z metalu, skóry i drewna, których przeznaczenia osoba niezorientowana mogłaby się tylko ze strachem lub fascynacją domyślać. W swoim czasie wypróbowała już jednak prawie wszystkie i wiedziała, jak szybko i skutecznie potrafią dyscyplinować krnąbrnych niewolnych. Skupiła uwagę na więźniu. Klęczał nagi pośrodku kamiennej posadzki, zgodnie z zapowiedzią pani komendant ręce skuto mu na plecach kajdankami. Głowę zakrywał worek z gęsto tkanego płótna, przytwierdzony do ciasno zapiętej na szyi obroży. To już efekt jej własnych poleceń. Usłyszał, oczywiście, że ktoś wszedł do pomieszczenia, musiał też wyczuć ostre światło i mimowolnie drgnął. Doskonale! Nie odzywając się ani słowem, podeszła do ściany i wybrała średniej długości szpicrutę. Krążyła następnie w milczeniu wokół klęczącego więźnia, pozwalając mu wsłuchiwać się w dźwięczny stukot metalu o kamień. Celowo wybrała buty na bardzo wysokich, przypominających ołówki i wzmocnionych stalowymi końcówkami obcasach. Lubiła i potrafiła poruszać się na nich z gracją gazeli, wywierało to zwykle piorunujące wrażenie na niewolnych, bywało też jednak na dłuższą metę odrobinę niewygodne. Między innymi również z tego powodu zdecydowała się dzisiaj na samochód.
Nie wglądało na to, by poddawano go ostrzejszym przesłuchaniom czy torturowano. Takie wydała zresztą rozkazy. Obecnie sama nabrała jednak ochoty, by smagnąć szpicrutą przez nagie, naznaczone tylko dawnymi bliznami plecy, powstrzymała się siłą woli. Przyjemności należy dawkować stopniowo, a ponadto przybyła tu w innym celu, niż zwykła zabawa z niewolnikiem. Ograniczyła się więc do delikatnego wodzenia końcówką przyrządu po nagiej skórze oraz lekkich, pieszczotliwych niemal uderzeń. Wzdrygał się niespokojnie przy każdym z nich. Cudownie! Oczywiście, nie wypowiedział ani słowa. Była to podstawowa, od dzieciństwa wpajana niewolnikom zasada. Do Dominującej nie odzywa się bez pozwolenia. Nie ośmielił się nawet wodzić głową za odgłosem jej kroków. Uznała, że wystarczy tej wstępnej rozgrzewki, zatrzymała się tuż przed nim, odpięła obrożę i nagłym ruchem ręki zdarła worek. Tak, jak na to liczyła, nie zdołał powstrzymać odruchu ciekawości i zdumienia.
- Pani Eunice?
Z satysfakcją smagnęła go wreszcie przez plecy.
- Czy ktoś pozwolił ci się odezwać?
- Nie, Domina.
- Czy ktoś pozwolił ci unieść głowę? - Kolejne uderzenie.
- Nie, Domina. - Pospiesznie przywarł czołem do posadzki.
- Spójrz na mnie, teraz chce ujrzeć twoją twarz.
Gdy z pewnym trudem wykonał polecenie, rozpoznała go bez żadnych wątpliwości. Przywódca niedawnej, nieudolnej próby buntu w fabryce.
- Jak się nazywasz?
- Frank, Pani.
Jako jedna z nielicznych potrafiła skojarzyć, że imię to w dawno zapomnianym języku oznaczało dzikiego, nieposkromionego wojownika. Nieodpowiednie, chociaż dość rozpowszechnione miano dla niewolnego. Cóż, mało kto interesował się obecnie zamierzchłymi dziejami świata. Ona jednak wiedziała. A imię potwierdziło swoją trafność, skoro stał się przywódcą buntu. Nie do końca jednak, ona bowiem poskromiła tak bunt, jak i tego niewolnika. I poskromi ponownie, z tym większą satysfakcją. Ostatecznie, w jeszcze starszym języku, jej własne imię dawało nosicielce miano Zwycięskiej.
- Jak myślisz, Frank, po co tu przyszłam?
- Nie wiem, Domina.
- Przyszłam tu, bo coś wam obiecałam w tej fabryce, zanim się poddaliście. I chcę ci powiedzieć, jak wywiązałam się z tych obietnic. Noblesse oblige. - Zauważyła, że nie zrozumiał wyrażenia w starożytnym języku. - Szlachectwo zobowiązuje, to maksyma dawno już zapomnianej cywilizacji. Ale nadal istotna dla każdego, kto sprawuje władzę i ceni sobie swoje słowo. Nawet słowo dane niewolnikowi.
Milczał, bo i cóż miał odpowiedzieć? Nigdy nie uczono go o dawnych dziejach, tym bardziej o cnotach i zaletach władcy, czy raczej Władczyni. Cofnęła się i rozsiadła wygodnie w fotelu, zakładając nogę na nogę. Szpicruta od czasu do czasu smagała cholewkę wysokiego buta, podkreślając kolejne zdania.
- Co cię napadało, Frank, by uczynić to, co uczyniłeś? By skazać na śmierć siebie samego i swoich towarzyszy?
- Była to chwila szaleństwa, Domina. Wiem, że zasługujemy na najsurowszą karę.
- O tym wiemy wszyscy. Ale nie uważam, by do buntu popchnęła was choroba umysłowa. Muszę przyznać, iż mieliście zupełnie realne powody dla waszego szalonego uczynku. Pamiętasz może, że zanim ostatecznie się poddaliście, obiecałam osobiście zbadać sytuację w fabryce. A ja dotrzymuję obietnic, przynajmniej większości z nich. Zarządzająca waszego wydziału, Pani Yvonne, miała ostatnio pewne... kłopoty natury osobistej. Odreagowywała je i poprawiała własne samopoczucie kosztem niewolników. Oczywiście, każda Dominująca, każda Obywatelka Królestwa Wody, ma do tego pełne prawo. Ale powinna wykorzystywać w tym celu własnych, prywatnych niewolnych. Tymczasem Pani Yvonne robiła to również w państwowej fabryce, dręcząc niewolników stanowiących własność Królowej. Jej zadaniem było utrzymywanie was w posłuszeństwie i dyscyplinie, dbanie o jakość oraz wydajność waszej pracy. Używanie w tym celu bicza, stosowanie chłosty czy innych, podobnych metod, to oczywista dla wszystkich konieczność. Ale Pani Yvonne przesadziła, skupiła się wyłącznie na tym dręczeniu, nie bacząc na stojące przed nią obowiązki. Zbadałam dokumenty, pomimo coraz liczniejszych i surowszych kar, wydajność pracy spadła. Przyniosło to szkodę Królowej i państwu. Pani Yvonne została odpowiednio pouczona, uczyniłam to osobiście, oraz przeniesiona na inne, mniej odpowiedzialne stanowisko. Dla twojej wiadomości, przyjrzałam się również jej własnemu gospodarstwu domowemu. Posiadała zaledwie trzech osobistych niewolników. Uczyniła z ich życia prawdziwe piekło, nieporównywalne nawet z tym, czego wy doświadczyliście. W stosowanych karach znacznie przekroczyła przepisy prawa. Jak wiesz, w Królestwie Wody swoje prawa posiadają nawet mężczyźni, nawet niewolnicy. Skonfiskowałam jej tych niewolników.
Nie uznała za potrzebne dodać, iż podczas krótkiej audiencji, którą zaszczyciła owych niewolnych, wszyscy trzej błagali żarliwie, by nie odbierała ich Pani Yvonne i pozwoliła im pozostać w jej służbie. Takie przypadki nie należały wcale do rzadkości. Od wiarygodnych informatorów z Królestwa Ognia wiedziała też, że podobne historie zdarzały się również, a nawet częściej, wśród tamtejszych niewolnic. Świat i ludzie są doprawdy bardzo dziwni. Skoro jednak sami niewolnicy pragną własnego zniewolenia, tym lepiej dla niej oraz innych Dominujących. Tymczasem miała jednak drobny kłopot, co począć ze skonfiskowanymi niewolnikami. Pewnie zwróci ich w końcu Pani Yvonne, skoro tak bardzo tego pragną...
Frank nie spuszczał wzroku z jej twarzy i ust.
- Zapewne mniej cię jednak obchodzą sprawy Pani Yvonne oraz jej osobistych niewolnych. Bardziej obawiasz się o los własny i swoich towarzyszy. Jak wiesz, obiecałam im łaskę jeżeli się poddadzą. Oczywiście, staną przed sądem. Wyrok może być tylko jeden, sam wiesz jaki. Królowa ułaskawi ich jednak i zachowają życie. Skończy się na umiarkowanej karze biczowania, wymierzonej zależnie od udziału każdego z nich w buncie. W ten sposób ocalą skórę, no może nie w idealnie nietkniętym stanie. - Uśmiechnęła się z własnego, mimowolnego żartu. - Potem roześlemy ich pojedynczo do różnych miast, fabryk, plantacji i kopalni. Zostaną poddani obserwacji i w razie jakichkolwiek objawów nieposłuszeństwa czy krnąbrności ułaskawienie zostanie anulowane. Dopilnuję jednak, by ograniczono się do obserwacji, bez żadnych szczególnych szykan. Masz moje słowo, a ja słowa dotrzymuję.
- Tak, Domina.
- Teraz co do ciebie samego. Byłeś przywódcą buntu, ośmieliłeś się podnieść uzbrojoną rękę na Obywatelkę, na Dominującą, mnie samej groziłeś następnie ostrzem noża, nakazałeś towarzyszom, by związali mnie sznurem, na co jednak, na swoje szczęście, nie potrafili się zdobyć. To wszystko zostało zarejestrowane, wiele scen Obywatelki oraz niewolni ujrzeli w telewizyjnej transmisji. Jaka może być kara za takie zbrodnie?
- Śmierć, Domina.
- Masz rację. Śmierć po publicznych torturach, które na całe lata rzucą strach na wszystkich, którzy pomyśleliby o podobnym buncie. Obiecałam ci jednak łaskę. Wiedz, że mówiłam wówczas szczerze. Z pewnym dyskomfortem, jeżeli wiesz, co to oznacza, muszę teraz przyznać, że nie zdołałam ocalić ci życia. Aczkolwiek powody samego buntu mogę w jakimś stopniu zrozumieć, to nie wolno nam, ani mnie, ani Królowej, pozostawić bezkarnym jego przywódcy. To zagrażałoby samym podstawom Królestwa, podstawom ustroju, najlepszego z możliwych, dającego szczęście, zadowolenie i poczucie bezpieczeństwa milionom Obywatelek. Zostaniesz postawiony przed sądem, który skaże cię na śmierć, połączoną z licznymi i wymyślnymi torturami.
Pobladł, ale nie ośmielił się protestować, przypominać o złożonych obietnicach, błagać o łaskę. Zrozumiał zapewne, że nie miałoby to sensu. Po prostu, nic od niego nie zależało. Jak zwykle, zawsze i wszędzie, o wszystkim decydowała wola Pani. Ona sama mogłaby zasłaniać się decyzją Królowej, ale byłoby to poniżej jej własnej godności. Decyzję o karze śmierci podjęły wspólnie, zgodnie i w pełnym zrozumieniu powagi sprawy.
- Pamiętam jednak, iż próbowałeś pchnąć się własnym nożem, by uniknąć takiego losu, by uniknąć tortur. Pamiętam o moich ówczesnych obietnicach. Dlatego zdecydowałam już teraz wyjawić ci, co jeszcze postanowimy z Królową. Chcę oszczędzić ci dodatkowych cierpień, nie tylko ciała, ale i duszy. Egzekucja odbędzie się dzień po wydaniu wyroku. Już na placu, w ostatniej chwili, Królowa częściowo cię ułaskawi, zrezygnuje z tortur i umrzesz od zwykłego, szybkiego ścięcia mieczem. To może nie spodobać się niektórym, zbytnio żądnym krwi Obywatelkom, czy może nawet niewolnym, ale żyjemy przecież w cywilizowanym Królestwie Wody, a nie w czasach ostatniej wojny. Co więcej, tego ranka otrzymasz w pożywieniu środek, który znieczuli twój umysł i umrzesz nie do końca świadomy tego, co się wokół dzieje. Tyle mogłam dla ciebie zrobić.
- Jestem wdzięczny, Domina. To więcej, niż ośmieliłbym się pragnąć.
- Czy naprawdę odczuwasz wdzięczność, Frank?
- Tak, Pani. Wiele przemyślałem przez ostatnie dni. Zrozumiałem, że muszę umrzeć, a Ty, Domina, po prostu nie możesz dotrzymać złożonej wówczas obietnicy. Wymaga tego interes państwa. Jestem więc wdzięczny za te łaski, które zechciałaś mi okazać. Oczywiście, Królowej również jestem wdzięczny.
- Ale Królowej Viktorii tu nie ma...
- Co masz na myśli, Domina?
- W jaki sposób niewolnik okazuje wdzięczność za okazaną mu łaskę?
Po raz kolejny smagnęła szpicrutą skórę cholewki. Wreszcie zrozumiał, pochylił się w głębokim ukłonie i ucałował czubek jednego z jej butów. Zmieniła ułożenie nóg, wspierając obydwie stopy o podest, na którym ustawiono tron. Trochę długo guzdrał się z całowaniem czubków, obcasów, grzbietów, cholewek każdego z butów. Lubiła takie sytuacje, ukazywały jej wyższość i władzę, ale tym razem chciała czegoś więcej. Trąciła twarz niewolnego końcówką szpicruty, nakazując mu unieść nieco głowę i wskazując, w którym kierunku mają podążyć jego usta, wargi, język. Podążyć w stronę kolan i jeszcze wyżej. Zatrzymał się, niepewny, docierając do krańca cholewek. Przewidziała to i nakazała dalszą pracę wargami i językiem, tym razem adorującymi już nie buty lecz jej własną, wrażliwą skórę wnętrza ud. Rozchyliła nogi i uniosła skraj sukni, by ułatwić mu zadanie. Oczywiście, na tę okazję nie nałożyła bielizny. I tak, po krótkiej chwili oczekiwania poczuła język niewolnego najpierw wśród bujnych krzewów tajemnego ogrodu, a następnie na odrzwiach jeszcze bardziej tajemnych wrót rozkoszy. Korzystała z takich atrakcji często, gdy tylko naszła ją ochota, ale tym razem smak narastającej przyjemności okazał się o wiele bardziej intensywny, na co zresztą liczyła. Służył jej nie któryś z dobrze ułożonych, zawsze posłusznych, osobistych niewolnych ale groźny przestępca, buntownik, który kilka dni temu zamierzył się na nią nożem. Takie myśli stanowiły doskonałą przyprawę czysto fizycznej rozkoszy. Nic dziwnego, że ekstaza przyszła szybko. Odrzuciła szpicrutę, ujęła dłońmi głowę więźnia, ścisnęła za uszy i odepchnęła. Klęcząc uprzednio w niezbyt stabilnej pozycji, upadł na plecy oraz skute kajdankami dłonie. Z zadowoleniem ujrzała, że fiut sterczy niczym pal. Spróbowałby zresztą inaczej! Cofnęłaby wszystkie, obiecane łaski. Opadła w siodło jego bioder, prawą dłonią wsunęła łodygę we właściwe miejsce, lewą poszukała szpicruty.
- Ruszaj galopem, szybko!
Wydany rozkaz również podkreśliła smagnięciem, tym razem przez tors niewolnego. Nie ociągał się, a ona nadawała rytm. Nie miała pojęcia, jak długo trwała ta przejażdżka, ale na pewno za krótko. Wśród własnych, na nowo obudzonych dreszczy, wyczuła wypełniający jej wnętrze żar gwałtownej, przypominającej trzęsienie ziemi erupcji. Cudownie, tego zawsze oczekiwała od niewolnych. Wrażenia, którego nie potrafił naśladować żaden z wymyślnych przyrządów. Mają szczęście, że bogowie obdarzyli ich darem dawania takiej ekstazy.
Powoli dochodziła do siebie. Zmieniła dosiad i podsunęła mokre wrota rozkoszy wprost pod jego usta.
- Wyliż!
Gorliwa służba języka raz jeszcze rozbudziła żar. Ponownie zmieniła pozycję, przyklękając przy jego boku. Uchwyciła opadłego fiuta i wykonała kilka posuwistych ruchów dłonią. Niewiele to dało, ale mniej więcej oczyściło łodygę z nadmiaru soków, jej własnych oraz niewolnego. Podsunęła palce pod usta więźnia.
- Tutaj też wyliż!
Oczywiście, wykonał rozkaz bez dyskusji,
- Ofiaruję ci jeszcze jedną łaskę, Frank. Będę kochać się z tobą jak z wolnym mężczyzną. Rozumiesz? Nie jak z niewolnikiem, ale jak z kimś równym sobie. Czegoś takiego nie doświadczają mężczyźni z Królestwa Wody. Doceń to więc.
- Domina...
- Milcz! Albo zresztą krzycz i jęcz z rozkoszy, jak zechcesz.
Opadła na kolana, pochyliła głowę i wzięła sterczącego już lekko fiuta we własne usta. Często czytała o takim sposobie pobudzania mężczyzny, typowym jakoby dla patriarchalnego Królestwa Ognia, oglądała filmy. W końcu, głównie z ciekawości i w poszukiwaniu nowych wrażeń, postanowiła spróbować. Oczywiście, nie z którymś z własnych niewolników. To byłoby nie do pomyślenia. Spróbowała z Ahmadem, podczas jednej z jego wizyt. Usiłował odwieść ją od tego pomysłu, ale okazała się zdecydowana i uparta. W końcu ustąpił. Głodna nowych doświadczeń, wybrała najbardziej upokarzającą wersję, klęcząc pomiędzy nogami mężczyzny i domagając się, by unieruchomił dłońmi jej głowę. Ciekawość i początkowe pobudzenie ustąpiły niesmakowi, wręcz obrzydzeniu, gdy Ahmad trysnął jej w usta. Na szczęście, zachował się delikatnie i z klasą. Natychmiast uwolnił głowę gospodyni, mogła się cofnąć i wypluć ohydną maź. Przepraszał później, skruszony i zawstydzony. Uspokoiła gościa, przypominając, iż był to jej własny pomysł i nie ma żadnych pretensji. Co prawda, musiała następnie wzmocnić nadwątlone nieco poczucie własnej wyższości. Przez tydzień czy dwa traktowała osobistych niewolników z niezwykłą surowością, zebrali sporo nadprogramowych batów. Odbyła też kilka intensywnych seansów w pałacowych lochach. Terapia okazała się na tyle skuteczna, że podczas kolejnej wizyty Ahmada zechciała kontynuować eksperyment. Wypróbowała mniej ekstremalne warianty, między innymi ten, który zamierzała zastosować obecnie. Czyli wyssanie fiuta leżącego na plecach mężczyzny. Dawało to pełną kontrolę nad sytuacją, zwłaszcza wtedy, gdy jego dłonie, tak jak obecnie, skuwały na plecach kajdanki. Ahmada zwykle nie skuwała, poza jednym razem, gdy sam chciał spróbować. Takie wyssanie bywało nawet zabawne. Nie wypytywała gościa z Królestwa Ognia – zapewne znawcy tego rodzaju rozkoszy – o własną biegłość w pracy ust i języka. Byłoby to poniżej godności faktycznej współwładczyni Królestwa Wody. Wystarczało jej, że Ahmad nigdy nie protestował, a fiut zawsze stawał, do wytrysku zazwyczaj nie doprowadzała, przyjmując nadchodzącą eksplozję w ciekawszy sposób. Tak zamierzała uczynić i teraz. Korzystając z nabytego doświadczenia zorientowała się, że finał już blisko. Cofnęła usta i ruchem ręki nakazała niewolnemu odwrócić się na brzuch. Sięgnęła po zawieszony na szyi kluczyk i otworzyła kajdanki, odrzucając gdzieś stalowe obręcze.
- Jak z wolnym mężczyzną, Frank. Niewielu poddanych ma okazję czegoś takiego doświadczyć.
Ułożyła się wygodnie na posadzce, podciągnęła materię sukni i wciągnęła go na siebie, pomagając wsunąć fiuta w przeznaczone mu miejsce.
- Ruszaj!
Oczywiście, polecenie wykonał z entuzjazmem. Był już prawie gotowy, a i ona sama odczuwała pobudzenie niezwykłością sytuacji. Oboje szybko dochodzili do szczytu. W krytycznej chwili uniosła nogi i uderzyła piętami w pośladki mężczyzny. Nałożyła specjalne buty, wyposażone w ostro zakończone, metalowe guzy, umieszczone akurat na piętach. Taka mała niespodzianka, jeżeli wcześniej się nie zorientował albo zdążył zapomnieć. Okazały się niezwykle skuteczne, trysnął wydając okrzyk bólu. To, iż obdarzyła niewolnika jednocześnie ekstazą i cierpieniem podziałało też na nią. Jej własny dowód przeżywanej rozkoszy wybrzmiał jeszcze głośniej. Jak na Dominującą przystało. Pomyślała, że przy najbliższej okazji podobną niespodziankę sprawi Ahmadowi. Co prawda, w przeciwieństwie do niewolnika z Królestwa Wody, wiedział zapewne, jak reagują pięty leżącej pod mężczyzną i przeżywającej rozkosz kobiety oraz co może oznaczać uzbrojenie tychże pięt w metal, ale może nie zauważy. Zazwyczaj nie całował przecież jej butów. Postanowiła, że zamawiając kolejną parę poleci lepiej ukryć guzy i uczynić je mniej ostrymi.
Powoli dochodziła do siebie. Gestem dłoni rozkazała niewolnemu uklęknąć. Powstała, odszukała kajdanki i ponownie skuła mu ręce na plecach. Stanęła przed jego twarzą, unosząc materię pogniecionej nieco sukni.
- Wyliż! Do czysta!
Przywykła do takiej służby, która uwalniała od konieczności fatygowania się do komnaty kąpielowej i którą kończyła zwykle erotyczną sesję. No, jeżeli niewolnik nie zdołał przywrócić wspomnień przeżywanej niedawno rozkoszy, sięgała jeszcze po bicz. Ale zdarzało się to rzadko. Tym razem wspomnienia również powróciły. Nadal w dobrym nastroju, uchwyciła dłońmi uszy niewolnego.
- Pamiętam, że gdy poddawaliście się w tej fabryce, obiecałam wam wszystkim łaskę. Obiecałam życie. Twoi towarzysze życie zachowają, ty jednak musisz umrzeć. Wiemy o tym oboje, wiedzieliśmy to już wówczas. Dlatego postanowiłam ofiarować ci ten dar. Ofiarować dar rozkoszy i własnego ciała, niczym wolnemu mężczyźnie. Niewielu w Królestwie czegoś takiego zakosztowało, a już na pewno nie z panią Eunice.
- Jestem wdzięczny, Domina.
Ośmielił się przerwać wylizywanie i odpowiedzieć, wyjątkowo przeszła nad tym do porządku dziennego.
- Ofiaruję ci jeszcze jeden dar, jeżeli bogowie pozwolą.
- Domina?
- Bardzo starannie wybrałam dzień tej wizyty, naprawdę bardzo starannie. Może się tak zdarzyć, nie musi ale może, że zasiałeś we mnie nowe życie. Przedłużysz swoją nędzną egzystencję.
- Jeżeli będzie to syn, trafi do obozu i zostanie niewolnikiem, tak jak i ja, Pani.
- Nie. Jeżeli urodzę syna, wykorzystam moją pozycję, by wysłać go za granicę, do Królestwa Ognia. Mam tam zamożnych i wpływowych przyjaciół, przyjmą go i wychowają jak własnego potomka. Prześlę też pieniądze. Twój syn będzie wolnym, bogatym mężczyzną. A jeśli urodziłaby się córka... Będzie Księżniczką Królestwa Wody, nie zwykłą Obywatelką, ale prawdziwą Panią, Dominą i Władczynią. Niech stanie się to twoją pociechą, a moim zadośćuczynieniem.
- Nie wiem co powiedzieć, Domina.
- Nie oczekuję, że powiesz coś szczególnie mądrego. Pod pierwszym lepszym pretekstem odroczyłam o kilka dni twój proces, abym mogła wykonać test i mieć pewność. Jeżeli na procesie wystąpię z jakimś czerwonym dodatkiem przy stroju, z apaszką, wstążką we włosach, torebką, będzie to znak dla ciebie. Znak, że noszę w sobie nowe życie. Twoją córkę lub syna.
- Pani, zapewne nikt nie pozwoli mi wpatrywać się w Twoja osobę. Będę klęczał z oczyma wbitymi w podłogę.
- To prawda... Wiem, nałożę czerwone, jaskrawo czerwone buty. Postaraj się dosięgnąć ich spojrzeniem, niewolniku.
Już wcześniej postanowiła, że niezależnie od wyniku testu, dobierze jakiś czerwony dodatek do przewidzianej na ten dzień kreacji. Ostatecznie, niewielkiej możliwości zajścia w ciążę nie dało się wykluczyć. Nie stosowała żadnych metod, które mogłyby zmniejszyć jej satysfakcję ze zbliżeń albo, co gorsza, niekorzystnie wpłynąć na zdrowie. Dzień wizyty wybrała wprawdzie niezwykle starannie, by niebezpieczeństwo ograniczyć do minimum, ale bogowie potrafili okazywać okrutnie złośliwe poczucie humoru. Ahmad i prywatni niewolnicy to co innego, były pewne sposoby, z których w tym wypadku nie dało się skorzystać. Dlatego nałoży czerwone buty i nie będzie to wielkie oszustwo.
- Żegnaj, Frank. I wypatruj moich czerwonych szpilek.
Wezwała strażniczkę i opuściła celę, rytmicznie stukając obcasami. Najchętniej nałożyłaby tę samą parę, co dzisiaj. Była akurat w odpowiednim kolorze i na pewno rzucałaby się w oczy. Nawet w oczy powalonego na kolana niewolnika, z czołem przyciśniętym do podłogi. Wysokie do połowy uda, lśniące czerwienią muszkieterki na ołówkowych obcasach prezentowałyby się jednak zbyt ekstrawagancko, jak na salę sądową. Będzie musiała zadowolić się zwykłymi, klasycznymi czółenkami. Na szczęście, posiadała bardzo bogato zaopatrzoną garderobę. Z pewnością znajdzie się w niej przynajmniej kilkanaście par odpowiednich szpilek w różnych odcieniach czerwieni. Ostatecznego wyboru dokona w wieczór poprzedzający rozprawę. Wezwie Mike'a oraz kilku innych, osobistych niewolników, wyda rozkaz, by doprowadzili wszystkie pary do lśniącego połysku, w wiadomy sposób. Może nawet urządzi jakiś konkurs, z nagrodami i karami. Przede wszystkim karami... To może nawet okazać się zabawne i pomoże uwolnić od poczucia pewnego niesmaku, jaki odczuwała na myśl o całej tej nieszczęsnej sprawie z buntem.
Dopiero na dziedzińcu, wsiadając do podstawionej limuzyny, uświadomiła sobie, że te półśrodki nic nie dadzą. Konkurs wylizywania czerwonych szpilek, proszę bardzo. Ale jednak będzie musiała raz jeszcze porozmawiać z Królową. Raz jeszcze spróbuje ją przekonać. Siostra musi się zgodzić, przecież zawsze dochodziły do porozumienia w ważnych i mniej ważnych sprawach. Owszem, postanowiły, że przywódca buntu musi umrzeć, to oczywiste. Ale okazanie częściowej łaski i rezygnacja z tortur w niczym by autorytetowi Viktorii nie zaszkodziły. Królestwo Wody to cywilizowany kraj...
Jeżeli jednak siostra okaże niespodziewany upór? Cóż, wtedy do ostatniego posiłku skazańca zostanie dodany nie środek znieczulający, ale szybko działająca trucizna. Lady Vanessa to załatwi. Będą zapewne z tego powodu kłopoty, ale nie takie, z którymi nie potrafiłaby sobie poradzić. Viktoria też przyzna jej z czasem rację. Noblesse oblige.
  
Robo
  
MistEunice
22.11.2023 16:42:09
Grupa: Użytkownik

Posty: 3 #
Od: 2023-11-22
Oh Neferze, nie wiem czy ktokolwiek mógłby tak przyrównać postać Eunice do twojej Pani Dwóch Krajów.
Bardzo przyjemnie poczytać, a jesli ktoś chciełby poznać prawdziwą Eunice, to zapraszam na Wattpad "Saga o Królowych i niewolnikach"
https://www.wattpad.com/story/353193997-saga-o-kr%C3%B3lowych-i-niewolnikach
  
Nefer
15.01.2024 10:49:45
Grupa: Użytkownik

Posty: 13 #
Od: 2019-7-30
Istotnie, Pani Eunice z powyższego opowiadania przypomina pod pewnymi względami Panią Dwóch Krajów, czyli Królową Amaktaris. Mam nadzieję, że nie poczuła się z tego powodu urażona. Tak czy inaczej, wykazują podobieństwo ducha.
  
bonle
15.01.2024 11:55:24
poziom 3



Grupa: Użytkownik

Posty: 126 #
Od: 2023-4-23
Wszytko fajnie, nie chce brzmieć negatywnie, nie taki mój cel.

Pozwólcie że zapytam.
Czy tendencyjność, Was nie nudzi?
  
Nefer
18.01.2024 08:11:36
Grupa: Użytkownik

Posty: 13 #
Od: 2019-7-30
Mam wrażenie, że cały ten portal jest z zasady tendencyjny. ,)
  
bonle
18.01.2024 08:35:58
poziom 3



Grupa: Użytkownik

Posty: 126 #
Od: 2023-4-23
Portal ukazuje kim jesteśmy.
Może płynie z tego nauka, kim możemy być?

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » OPOWIADANIA FEMDOM » NOBLES OBLIGE

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!


TestHub.pl - opinie, testy, oceny

Najlepsze strony o BDSM KTO NAJLEPSZY W BDSM